AS LONG AS YOU LOVE ME

AS LONG AS YOU LOVE ME

sobota, 4 maja 2013

INFORMACJA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

INFORMUJE WAS WSZYSTKICH, ŻE ROBIĘ SOBIE PRZERWĘ. PRZEPRASZAM WAS ALE MUSZĘ POZALICZAĆ W SZKOLE :) Opowiadanie będzie wstawiane 1-3 razy w tygodniu. WE WTORKI, PIĄTKI LUB NIEDZIELE. przepraszam, ale zrozumcie mnie. Co wy na to?/Alex:* 

CZĘŚĆ 16

WSZYSTKO OCZAMI AMY
Zamurowało mnie. Przede mną właśnie klęczał Justin Bieber - Głowa gangu. Co gorsza oświadczył mi się. Żeby pogorszyć moją sytuacje kochałam go.
Klęczał przede mną i czekał aż odpowiem.
- Justin... - powiedziałam.
- Tak Am?
- Zgadzam się.. - BOŻE CO JA POWIEDZIAŁAM! ZGODZIŁAM SIĘ NA POŚLUBIENIE JUSTINA!
Zanim mrugnęłam byłam w ramionach Jusa. Tak bardzo się cieszył, że aż się popłakał.
- Amy.. nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy. Naprawdę... Tak bardzo cię kocham. Będziesz już moja... Tak bardzo ci dziękuje! - krzyknął - KOCHAM AMY ! - krzyknął jeszcze bardziej.
- Justin spokojnie... to kiedy ślub? - ironicznie się go zapytałam. Uśmiechnął się.
- Ucieknij ze mną... proszę. - powiedział mi do ucha. - Ucieknijmy jak najdalej... co powiesz na Kalifornię? - zapytał się mnie.
- Chciałabym ale co z naszymi rodzinami? Justin naprawdę ja nie mogę zostawić mojej mamy...
- Skarbie, ale my dzisiaj w nocy wylatujemy. - kiedy to do mnie dotarło moje serce dosłownie stanęło. - Nie martw się. Napiszesz jej list. Nie bój się obiecuje ci, że wszystko będzie dobrze - pocałował mnie w czoło.
- za ile mamy samolot? - zapytałam się chwytając jego dłoń.
- 2 godziny. - odparł po czym poszliśmy się pakować.
*
Przeczytałam swój list do mamy jeszcze raz
Droga mamo,
Justin przed chwilą mi się oświadczył. Zgodziłam się. Wyjeżdżam z kraju. Wylatujemy do Kalifornii. Nie gniewaj się na mnie, ale robię to co ty zrobiłaś z tatą. Tylko, że ja nie jestem w ciąży. Przykro mi, ale nie chce popełnić tego samego błędu co ty zrobiłaś. Nie chcę stracić Justina. Teraz przyznam ci się do moich kłamstw - bo tak naprawdę nigdy mnie już nie zobaczysz.
1. Blizny wcale nie są od wypadku na desce. Justin porwał mnie do Kanady. Spędziłam tam najlepsze 2 tygodnie swojego życia. W ciągu tych miesięcy nauczyłam się strzelać oraz zabiłam człowieka. Pewnego razu wróg Jusa mnie porwał. Przez to mam te blizny. 
Nie jestem taka jak ci się wydawało. Byłam jaka ty chciałaś być w moim wieku. Kochana, dobra bez skazy. Tak mamo nie jestem dziewicą. 
Justin wyzwolił ze mnie prawdziwą mnie. Wreszcie czuje, że żyje. Nie liczę, że dasz nas swoje błogosławieństwo. Gdyż tak czy siak i tak wyjdę za Justina a wiesz czemu to zrobię? Bo go kocham. Kocham go bardziej niż ciebie, bo on był przy mnie kiedy włamali się do domu, po porwaniu i w trakcie kiedy zabiłam człowieka. Nie bierz tych słów do siebie. Możliwe, że tak piszę dlatego iż jestem zła. cholernie zła. 
Pamiętaj jedno. Zawszę będę cię kochać. Kiedy to przeczytasz ja będę w drodze do Kalifornii. Przepraszam i całuję /Amy.

Włożyłam list do skrzynki i odjechałam z Justinem w podróż która zmieni moje życie na zawszę. Moje panieńskie nazwisko Gold zmieni się na Bieber. Czułam całą adrenalinę w żyłach. Nie chciałam nigdzie się zatrzymywać pędziłam z Justinem przez życie. Teraz już na zawszę i nic nas nie rozdzieli. Kocham go.
Gdy tylko znaleźliśmy się z Jusem w samolocie zaczęłam z nim planować przyszłość.
- Co z suknią ślubną?
- Kochanie dla mnie to możesz brać ślub w jeansach oraz koszulce - powiedział śmiejąc się.
- Justin przestań. Na pewno jakąś kupimy.
- Halo chyba ja ci kupię - powiedział całując moją rękę z pierścionkiem na palcu.
Uzgodniliśmy imiona dla dzieci. I to jak będzie wyglądał nasz wspólny pokój. Oraz jak bardzo będziemy szczęśliwi razem.
*
Kiedy wysiedliśmy z samolotu Justin wsiadł do auta i zawiózł nas do naszego nowego domu. Zdziwiłam się i to bardzo bo wyglądał tak jak go sobie wyobraziłam. Wziął mnie na ręce i przeniósł przez próg domu.
- Witaj w domu Pani Bieber - powiedział całując mnie gorąco w usta.
- Justin tu jest...
- Niesamowicie - powiedział trzeci głos. Oboje szybko wyciągnęliśmy spluwy i patrzyliśmy dookoła.
- Następnym razem poproś kogoś innego o zakopanie mojego ciała Bieber
- Daniel - powiedziałam - powinieneś nie żyć
- Źle trafiłaś słońce, a teraz to ty umrzesz. Poczułam szybki ruch w moim ciele. Był szybki. Justin leżał na ziemi i się nie ruszał. Nie wiedziałam czemu. Zostałam sam na sam z potworem.
- Daniel wyłaź! - krzyczałam. Nagle coś od tyłu mnie złapało. Czułam zapach Daniela. Bronią strzeliłam mu w nogę przez co mnie puścił. Następnie kopnęłam go w brzuch. Leżał na ziemi i pluł krwią.
- Nigdy więcej nie sprawisz, że stracę Justina! - postrzeliłam go w głowę. Patrzyłam jak jego ciało opada na ziemię. Podbiegłam do Justina.
- Justin co jest? Wszystko okej ?
- Wielkie brawa Shawty. Nie wiedziałem, że coś takiego umiesz. - zaczął kaszleć. Po czym zemdlał. Starałam się go obudzić. Obudził się dopiero po 10 minutach. Zaniosłam go na kanapę i podałam mu butelkę wody.
*
Musiałam sama posprzątać to co nabałaganiłam. Wrzuciłam ciało Daniela do rzeki - oczywiście z bronią w ręku, że niby sam się zabił.
Starłam jedną wielką plamę krwi i podeszłam do Jusa.
- Już ci lepiej Justin? - zapytałam głaszcząc go po głowie.
- Tak jasne dziękuje - powiedział po czym przyciągnął mnie na kanapę i zaczął dawać... gorące pocałunki na moim ciepłym i zmęczonym ciele.
*
Następnego dnia przyjechał do nas pastor i dał nam ślub. Od dziś nazywałam się Amy Elen Bieber. Bardzo mnie to cieszyło, bo w końcu czułam, pełne szczęście. Około 12 w telewizji pokazano ciało Daniela. Szukając mordercy. Ktoś zapukał do drzwi.
- Halo proszę otworzyć POLICJA! Panno Amy proszę otworzyć wiemy, że tam jesteś.! - krzyczał głos za drzwi.
- Uciekaj - powiedział Justin. Przesunął półkę z książkami i otworzył drzwi. Ukryte przejście. Szybkim krokiem tam weszłam i czekałam na rozmowę Justina z policją.
- Słucham? - powiedział spokojnym tonem Jus.
- Gdzie jest panna Gold?
- Nie wiem. Pokłóciłem się z nią wczoraj i od tego czasu jej nie widzę.
- Dziękuję za informację - usłyszałam trzaśnięcie drzwi.
Justin podbiegł do mnie i mocno chwycił w ramiona.
- Nie płacz Pani Bieber... Wszystkim się zajmę... - powiedział całując mnie w czoło.
Płakałam... bo wiedziałam, że to ja zabiłam Daniela. Że mogę stracić Jusa i pójdę.. do więzienia.
_______________________-
O NIE ! CO TERAZ? chcecie jeszcze? :D/Alex

Część 15

Oczami Amy
Justinowi w ostatniej chwili udało się uciec. Patrzyłam jak jego ciało oddala się.
- Amy słońce śpisz? - zapytała się moja mama, która właśnie weszła do mojego pokoju. Delikatnie odetchnęłam.
- Hej mamo, wiesz jakoś nie mogłam spać. - odpowiedziałam i podeszłam do niej przytulając ją.
- Jezus Maria! Co ty masz na twarzy i ręce ?! - zapytała przejeżdżając ręką po moich bliznach.
- Ah to nic mamusiu. Wywróciłam się na desce - wydusiłam z siebie uśmiech i błagałam boga, żeby uwierzyła.
- Oh rozumiem rozumiem. Odśwież się  i zejdź zaraz na dół. Będzie śniadanie - pocałowała mnie i wyszła z mojego pokoju. Odetchnęłam z ulgą. Mój telefon zadzwonił.
- Słucham? - zapytałam się.
- Hej Shawty. I jak udało ci się ? - usłyszałam głos Justina.
- Tak kochanie udało mi się. Słuchaj wpadnij do mnie o 15 okej? Przedstawię cię mojej mamie - powiedziałam i usłyszałam śmiech Jusa
- Jesteś tego 100 procentowo pewna? - zapytał się mnie.
- Tak. Muszę kończyć. Nie spóźnij się - rozłączyłam się. Rzuciłam swój telefon i zeszłam na dół. Zastałam mamę, która piła kawę w kuchni.
-Mamo bo wiesz poznałam chłopaka.. i dzisiaj on przyjedzie, bo chce cię poznać. - powiedziałam a mama zrobiła duże oczy.
- Super kochanie. W końcu kogoś sobie znalazłaś - powiedziała odstawiając kubek do zlewu - a o której przyjedzie?
- O 15.
- To dobrze, bo ja teraz jadę do biura. Proszę cię posprzątaj dom i te inne pierdoły. KOCHAM CIĘ - i usłyszałam trzask drzwi.
- Tak ja ciebie też.. - wypuściłam powietrze z płuc. Położyłam głowę na blat. Przed chwilą okłamałam moją mamę. Pierwszy raz. Co by powiedział Justin? Niezła robota Shawty.
Uśmiechnęłam i się, powędrowałam do pokoju,aby się przebrać. Cel? Posprzątać dom.
*
Krzątałam się po domu. Odkurzałam, myłam okna, podłogi, zmywałam i wszystko inne. Kiedy udało mi się doprowadzić dom do minimalnej czystości - odetchnęłam. Włożyłam wszystkie przybory do szafki i mogłam z ulgą powiedzieć, że nienawidzę sprzątać. Spojrzałam na zegar. Wskazywał 13:40. Mało czasu więc powędrowałam do łazienki,aby zacząć się szykować.
*
OCZAMI JUSTINA.
Przez większość czasu rozmawiałem z moją mamą o.. Amy. Opowiedziałem jej o niej i poinformowałem ją, że przedstawię ją im dziś. Uradowali się. Miałem przed sobą lepsze zadanie. W co się ubrać? Garnitur odpada. Zdecydowałem się na czarne spodnie oraz białą koszulkę. Za nim się ogarnąłem była 14:30. Przed przyjazdem po Amy skierowałem się do kwiaciarni po kwiaty dla jej mamy oraz różę dla Amy.
Stałem już pod domem Amy. Spojrzałem na ekran telefonu - 14.58.
-Wspaniałe wyczucie - powiedziałem. Delikatnie zapukałem w drzwi. Amy mi je otworzyła. Wyglądała niesamowicie w sukience ode mnie. Przywitałem ją pocałunkiem i podałem jej róże. Z gracją podziękowała i zaprosiła mnie do środka.
- Mamo. Poznaj Justina. Mojego chłopaka - ukazała mi się wysoka kobieta podobna do Amy.
- Dzień dobry. Miło mi panią poznać. - podałem jej rękę.
- Mi także Justinie.
- To dla Pani - powiedziałem podając jej bukiet kwiatów. Bardzo się uradowała. Amy podała jej róże i powiedziała, że nie ma na nią czekać, gdyż wróci rano.
Kiedy znaleźliśmy się w aucie powiedziałem jej, że nie miałem pojęcia, że zostanie na noc. Uśmiechnęła się i ubrała okulary przeciw słoneczne.
- Justin to nie jest droga na wzgórze - powiedziała patrząc się na mnie.
- Wiem. Ja poznałem twoją mamę teraz ty poznasz moich rodziców. - powiedziałem. Nie odpowiedziała.
Otworzyłem przed nią drzwi do domu.
- Mamo, Tato jesteśmy - zawołałem i oboje przyszli się przywitać.
- Witajcie. To ty jesteś pewnie wybranką mojego syna? - zapytał się mój tata.
Rozmowa kręciła się i kręciła. Po całym odpytywaniu jak się poznaliśmy i jakie mamy plany na przyszłość zabrałem Amy na wzgórze.
- Kochanie popatrz. To wszystko kiedyś będzie nasze. - pokazałem jej całe miasto.
- Wiesz dla mnie ty jesteś wszystkim - wspięła się na palce i pocałowała mnie.
- Przestań Shawty.
- Justin kiedy ty coś jadłeś? - zapytała się mnie.
- 3 dni temu a co?
- Justin musisz jeść wiesz o tym? Nie będę cie odwiedzać w szpitalu.
- Hahaha zabawna jesteś. Oboje wiemy, że będziesz. - odpowiedziałem. - chodź do domu. Przyszykowałem dla nas kolacje.
Posadziłem ją naprzeciwko siebie. Oboje zaczęliśmy jeść. Przygotowałem dla niej kurczaka, sałatkę oraz ziemniaki. A tak naprawdę przyszykowała je moja mama. Ale zresztą... wiecie.
Po zebraniu pochwał, że wspaniale gotuje zabrałem Amy na dach.
- WOW Justin jaki tu jest niesamowity widok! - powiedziała chodząc po dachu.
- Tak wiem wszystkie dziewczyny mi to mówiły.
- Były tu inne ? - spoważniała.
- Nie nie było żartuje Shawty - podszedłem i ją pocałowałem.
*
OCZAMI AMY
Nie spodziewałam się, że Justin tak świetnie gotuje. Chociaż widziałam w śmietniku opakowania. Rozbawiło mnie to. Kiedy skończył mi pokazywać okolice na dachu poprosił mnie abym usiadła na fotelu. Fotel był cały pozłacany, a w niego były wplątane kwiaty.
Uklęknął przede mną.
- Justin..? O co chodzi? - zapytałam się go a on złapał mnie za ręce.
- Amy.. Czy wyjdziesz za mnie? - zapytał się mnie pokazując pierścionek z brylantem. Zamurowało mnie.
|__________________________--
HAHAHA i co zdziwo? /Alex

CZĘŚĆ 14

OCZAMI JUSTINA;
Miałem piękny sen. Śniło mi się, że to zrobiliśmy. ZARAZ. to mi się nie śniło! To była czysta rzeczywistość. Powoli otworzyłem swoje oczy i zobaczyłem śpiącą Amy. Leżała tyłem do mnie i widziałem jej gołe plecy. Sięgnąłem po telefon i sprawdziłem godzinę. Była 7.45. Wygramoliłem się z łóżka, ubrałem na siebie koszulkę oraz shorty i powędrowałem do kuchni. Miałem zamiar zrobić mojej księżniczce śniadanie. Postawiłem na gofry, sok pomarańczowy oraz świeże bułeczki. Gdy tylko wszystko zrobiłem położyłem to na tacy i ozdobiłem kwiatami. Zaniosłem tacę stawiając ją przy łóżku. Podszedłem do Amy, całując ją w czoło zacząłem mówić ;
- Dzień dobry słoneczko. Wstawaj śpiochu księżniczko ty moja - zaczęła powoli otwierać swoje oczy. Kiedy zorientowała się, że to ja mocno mnie do siebie przyciągnęła i przytuliła.
- No już już skarbie wstawaj śniadanie stygnie. - niechętnie wstała i założyła na swoje ciało kremowy szlafrok. Usiadła do stołu i zaczęła przyglądać się jedzeniu.
- Sam to zrobiłeś? - ugryzła gofra i popiła go sokiem pomarańczowym.
- Tak sam to dla ciebie zrobiłem kochanie - usiadłem obok niej i przyglądałem się jak pochłania jedzenie. Uśmiechałem się. 
- Justin chce zrobić sobie tatuaż. - powiedziała wycierając kąciki ust serwetką. - a dokładnie znak nieskończoności na nadgarstku.
- wowowow Shawty najpierw to idź się ubierz to potem pogadamy - zabrałem jej tacę i poszedłem zmywać.
Amy poszła się ubrać i kiedy wróciła pociągnęła dalej rozmowę
- Widzę, że pomysł z tatuażem nie za bardzo ci się podoba - usiadła na stole.
- Tak, bo jakby to powiedzieć twoja skóra jest i tak mocno zniszczona. - odpowiedziałem patrząc na jej szramę na policzku oraz ręce.
- Oj Jus przestań. Ty masz tak dużo tatuaży, blizny i tego wszystkiego, a ja nie mogę mieć jednego cholernego tatuażu! - zaczynała się kłócić.
Po 30 minutach szantażu zgodziłem się na jeden mały tatuaż. Kiedy tylko wzięła ze sobą torebkę wyszliśmy z pokoju i skierowaliśmy się do salonu tatuaży.
*
OCZAMI AMY
- Bardzo się ciesze, że się zgodziłeś - powiedziałam dając mu buziaka w policzek.
- A może byś chciała jakiś kolczyk może? Bo wiesz tatuaż jest do końca życia - powiedział wierzgając swoje włosy.
- Justin nie zaczynaj - powiedziałam po czym umilkł.
Znaleźliśmy się w salonie i gruby, wysoki facet zapytał się nas
- W czym mogę pomóc? - czyścił maszynkę do robienia tatuaży.
- Ym..Eh...No.. - jąkałam się.
- Ta panna chciałaby tatuaż na kostce. Mianowicie znak nieskończoności - popchnął mnie Justin do przodu. Myślałam, że go zabije! Usiadłam na fotelu i czekałam, aż to wszystko się zacznie. Kiedy tatuażysta miał już zacząć
- NIE! -krzyknęłam - przepraszam,ale nie. - wstałam i przytuliłam Justina. Oboje z zaczęli się śmiać.
- CO WAS TAK BAWI? - zapytałam się.
- Dzięki za współprace Joe - Justin podał mu rękę i wyszliśmy z salonu.
-Jaki ty jesteś wredny! Wredny egoista! Jak ty do cholery mogłeś?! - zapytałam się go, ale on pocałunkiem mnie uciszył. Uderzyłam go w ramię, ale jemu to nic nie zrobiło.
- To co dzisiaj księżniczka chce robić ? Jakieś plany ? - zapytał się mnie ubierając ful capa.
- W sumie... to ja nie mam żadnych rzeczy. Zakupy? - zapytałam się i zobaczyłam przerażenie w oczach Justina. Zgodził się. Złapałam go mocno za rękę i powędrowaliśmy do centrum handlowego.
*
Pierwszym sklepem do jakiego weszłam był to - sklep marki Chanel. Bieber się nie sprzeciwiał i czekał, aż w końcu sobie coś wybiorę. Do moich rąk trafiła biała sukienka, "na Marlin" Chciałam ją pokazać mu, ale kiedy zobaczyłam cenę szybkim ruchem chciałam ją odwiesić.
- Ja to wezmę - zabrał mi sukienkę i skierował się do kasy. Zapłacił i podał mi markową siatkę.
- Nie musiałeś - powiedziałam tłumiąc w sobie radość. Przemilczał to i poszliśmy do następnych sklepów. Z każdym z nich Justin wydawał się znudzony.
Gdy cała męka dla niego się skończyła i miałam wszystko czego potrzebowałam - zgłodniałam.
- Justin jestem głodna - powiedziałam i zauważyłam iskrę w jego oku.
*
OCZAMI JUSTINA:
Moją księżniczkę chwyciłem pod ramię i zaprowadziłem ją do restauracji. Powitał nas kelner i zaprowadził do naszego stolika, który miał widok na Chicago. Dostaliśmy kartę i czekaliśmy aż ktoś zapyta nas co zamawiamy.
- Co bierzesz? - zapytała się mnie.
- Nic. - odpowiedziałem.
- Jak to nic? No ej masz jeść dobrze o tym wiesz. Pani Doktor ci kazała - rzuciła mi "mamię" spojrzenie.
- Tak tak wiem. Ale nie dzisiaj - powiedziałem ściągając okulary przeciw słoneczne. - KELNER! - krzyknąłem.
Zamówiłem jej sałatkę na wynos. Buntowała się, ale nie miałem ochoty słuchać jej płaczów. Zapłaciłem i wyszliśmy z centrum handlowego.
Temperatura się podniosła. Można to było czuć wszędzie.
- Justin co jest? - Amy zatrzymała mnie zmuszając abym popatrzył się na nią.
- Nic mi nie jest. Chodźmy do hotelu proszę cię. - zignorowałem ją i skierowałem się do hotelu.
*
Kiedy Amy siedziała na łóżku czułem, że się denerwuje. Widziałem ją z tyłu. Po chwili wyciągnęła pilota i włączyła telewizor. Przełączyła na kanał informacyjny. Grubą czcionką było napisane.
WYBUCH DOMU. WSZYSCY ZGINĘLI. KANADA.
Zacząłem się trząść.
- Justin...? Czy to nie jest..? - zapytała się mnie, a ja już w tym momencie zadzwoniłem na domowy w willi.
- Nie ma takiego numeru, lub uległ on zmianie - poinformował mnie głos kobiety.
Młody chłopak zaczął mówić :
- Posiadłość należała do Jerrego Adamsa. Przy okazji policja znalazła w ogrodzie ciało Luckasa Dansona. - stałem i czułem jak łyz spływają mi po policzkach. Stałem i patrzyłem się w dal.
Amy do mnie podeszła i z całej siły przytuliła. Dochodziła godzina 18. Nie mogłem tutaj tak spokojnie zostać.
- Amy... Gdyby nie Alan.. dawno byśmy nie żyli... to on kazał mi się stamtąd wynosić. - Łzy zaczęły mi jeszcze bardziej spływać.
- Justin nie zostaniemy tu. Jedziemy prosto do Kansas. Do mojego domu. - zgodziłem się. Patrzyłem jak się krząta po całym pokoju i pakuje nas oboje. Chwyciła mnie za rękę i wyprowadziła z pokoju. Poprosiła mnie,abym poszedł po auto, a ona się wymeldowała.
Czekałem na nią siedząc w miejscu dla kierowcy.
- O nie Justin. Ja prowadzę - powiedziała, a ja się przesiadłem. Włączyła silnik i pojechaliśmy przed siebie.
*
OCZAMI AMY.
Obserwowałam jak Justin opiera głowę o szybę. Stracił drugą rodzinę. Czułam, że go to wszystko przygniata. Sięgnął po papierosa i go zapalił. Zabrałam mu go i sama zaczęłam palić.
- Amy nie pal proszę cie - powiedział, ale nie słuchałam go. Teraz liczyło się szybkie i bezpieczne dotarcie do domu. Wypuściłam z ust dym i wyrzuciłam papierosa przez okno.
- Jak się czujesz? - zapytałam się go. Po jego policzkach nie było śladu łez. Był wściekły.
- Myślę kto to mógł zrobić. - powiedział patrząc za okno.
- Idź lepiej spać - powiedziałam a on się posłuchał. Zasnął.
Przez całą drogę obserwowałam go. Spał niespokojnie.
*
- Justin słońce wstawaj jesteśmy u mnie - szturchnęłam go. Z nie chęcią otworzył oczy i wysiadł z auta biorąc wszystkie bagaże.
Otworzyłam drzwi do domu i wpuściłam Justina jako pierwszego. W środku nikogo nie było tak jak się spodziewałam. Justin od razu skierował się do mojego pokoju i położył się do snu.
Obserwowałam jego cierpienie - nie miły widok.
Ja najpierw wzięłam prysznic, gdyż droga była bardzo... męcząca. Musiałam zmyć z siebie cały smród oraz poczucie winy. Sama nie wiem czemu miałam to poczucie.
Kiedy wyszłam z pod prysznica i ubrałam się położyłam się obok Justina. Po 10 minutach zasnęłam- chociaż była 6:30.
Obudziło mnie otwieranie się drzwi. Wstałam i szybko p;odbiegłam do okna.
MOJA MAMA WRÓCIŁA A OBOK MNIE LEŻY JUSTIN!
-JUSTIN WSTAWAJ UCIEKAJ! - wstał i szybko powiedziałam mu co jest. Zrozumiał i spakował swoje wszystkie rzeczy.
- Spotkamy się Shawty jeszcze? - zapytał całując mnie w usta.
- Tak Justin. Dzisiaj o 15 w twoim domu na wzgórzu. - odpowiedziałam. Otworzył okno i w tym momencie drzwi do mojego pokoju się otworzyły.
- Mam przesrane - powiedziałam.
_____________________________________________________--
I CO TERAZ? :C CO POWIE MAMA AMY? CZY ZOBACZY JUSA? /Alex