AS LONG AS YOU LOVE ME

AS LONG AS YOU LOVE ME

czwartek, 2 maja 2013

CZĘŚĆ 10. ZGUBIENIE VOL.2

OCZAMI AMY:
Szybkim ruchem wpisałam kod do sejfu wyciągając z niej broń od Justina. Włożyłam ją do plecaka,oraz list od niego. Założyłam plecak na ramiona i zeszłam do kuchni. Nadal miałam na sobie czarną bluzę Justina. Włożyłam trochę soku cytrynowego do plecaka i przy okazji się napiła. Kiedy wychodziłam z domu założyłam kaptur i wyszła z domu.
Pewnym krokiem poszła do Justina. Tak jak zostało mi podane w planie* Weszłam do jego ogrodu i przez rynnę dostałam się do jego pokoju. Włączyłam latarkę i zaczęłam przeszukiwać pokój. Zajęło mi 10 minut znalezienie tego czego chciałam. A mianowicie kluczyków oraz średniej wielkości walizki. Delikatnie spuściłam się po rynnie starając się nie robić przy tym najmniejszego hałasu. Kiedy bezpiecznie dotknęłam stopami ziemi - odetchnęłam. Ruszyłam biegiem do następnego miejsca tak jak było w instrukcji.
Pod podanym adresem znajdował się dom. Średniej wielkości, ale bardzo wyposażony. Otworzyłam kluczykami  drzwi i zapaliłam w środku światło. Wzięłam głęboki oddech. I dopiero po 2 minutach wypuściłam powietrze.
*
OCZAMI JUSTINA:
Kiedy założyłem kominiarkę nie myślałem o niczym innym niż zabiciu tego gangu. W moich żyłach płynęła czysta złość. Gdy tylko J.Z z kopniaka otworzył drzwi zacząłem strzelać do wszystkich. Zawsze trafiałem w środek głowy. Nie obchodziło mnie to, czy to była dziewczyna czy dziecko. Wszyscy musieli wyginąć. Jak szczury. Biegałem po piętrach i zabijałem wszystkich. Znalazłem tam dziewczynę, która panicznie się bała. W gdzieśto miałem i posłałem jej kulkę w brzuch i szyje. Wybiegliśmy z domu rzucając za nas bombami. Które po jakimś czasie wybuchły zostawiając z domu same fundamenty oraz cegły. W
W aucie ściągnąłem kominiarkę i zacząłem się uśmiechać. Cała złość ze mnie zeszła chociaż wiedziałem, że za parę godzin będę tego żałował.
Pojechałem do domu kiedy chłopcy pojechali już do naszego prywatnego klubu VIP. Ściągnąłem z siebie koszulkę i dałem moim zmęczonym ręką odpocząć. Ściągnąłem spodnie oraz bieliznę i wszedłem pod prysznic. Ciężkie lodowate krople spadały na moje zakrwawione ręce oraz kark. Namęczyłem się aby je zmyć. Kiedy przez moje ciało przeszło zimne uczucie - przed moimi oczami pokazała się Amy. Jej uśmiech, wygląd, gorące usta... Odpłynąłem. Po chwili uderzyłem pięścią w ścianę co przywróciło mnie do rzeczywistości. Wyszedłem spod prysznica i osuszyłem się. Podszedłem do szafy i wybrałem czarne spodnie khaki, bordowe vansy, czarnego ful capa oraz czarną koszulkę. Ubrałem się. Teraz wyglądałem jak gangster. Założyłem tył ful capa na głowę oraz okulary przeciw słoneczne. Chwyciłem zdjęcie Amy. Włożyłem je do portfela i wyszedłem z domu. Od razu po wyjściu zapaliłem papierosa. Odczułem ulgę. Wsiadłem do auta i pojechałem do klubu.
*
OCZAMI AMY :
Pozapalałam wszędzie światło. Piękny dom - pomyślałam. Skierowałam się na schody. Gdy doszłam na samą górę ukazał mi się wielki pokój z dużym łóżkiem, plazmą oraz rzeczami... zaraz !
- RZECZY JUSTINA! - Wrzasnęłam przeczesując pokój. Po chwili kiedy zebrałam jego wszystkie bluzy koszulki i spodnie w jego miejsce usiadłam na łóżko. Uspokoiłam oddech i otworzyłam walizkę. W środku poznajdywałam wycinki gazet, zdjęcia, Po woli zaczęłam przeglądać gazety.
MORDERSTWO W SPOKOJNEJ ULICY! - JUSTIN BIEBER PODEJRZANY ! - mówił jeden z nagłówków.
Przez około 10 minut oglądałam zawartość walizki po czym ją zamknęłam i włożyłam pod łóżko.
Otworzyłam plecak i wyciągnęłam list od niego. Zaczęłam jeszcze raz wszystko dokładnie czytać.
 Droga Amy,
Dość oficjalnie jak na morderce prawda? Musisz się parę rzeczy o mnie dowiedzieć. 
1. Mam "brudne" ręce. W Kansas byłem dlatego iż mogłem mieć czystą kartę
2. kocham cie. 
3. kocham cie.
4.kocham cie.
5.kocham cie. 
tak kocham cie. Bo jeżeli ja kogoś kocham to już do końca. Mamy po 18 lat i dobrze wiesz, że możesz stać się panią Bieber... nie ważne. Teraz mam dla ciebie zadanie. Po pierwsze musisz się udać do mojego domu - konkretnie do mojego pokoju. Szukaj w nim kluczyków oraz średniej metalowej walizeczki. Dostań się tam przez rynnę. Potem idź na wzgórze zakochanych 98. to jest mój dom. To są do niego kluczę. Rozgość się tutaj. W nim otwórz walizeczkę i przeczytaj sobie o mnie. Boski jestem : ) haha. kocham cię. Posłuchaj mnie dzisiaj jadę z chłopakami na rozróbę. od razu po tym jak wystartujesz idę na rzeź. Nie martw się wszystko będzie dobrze. Zastanawiasz się pewnie dlaczego kazałem Ci tutaj przyjść. Dlatego, że skarbie za parę dni przylecę do ciebie. Tak dobrze czytasz. Przed tym dostaniesz sms ode mnie, że wylatuje i za ile będę. Kochanie proszę cię nie płacz jak to czytasz. Nie lubię kiedy płaczesz. 
Pamiętaj. Kocham cię. 
Całuję cię mocno - Twój Justin. :*

Nie mogłam przecież płakać. Justin mi zabronił - pomyślałam. Delikatnie potarłam oczy. Wzięłam telefon do ręki i zadzwoniłam do Jusa. Czekałam na połączenie. Udało się - połączyło się. 
- Halo? - zapytał się Justin.
- Hej kochanie to ja... Tęsknie za tobą - powiedziałam. 
- Wiem, posłuchaj mnie nie mogę gadać dobra? zadzwonię za parę godzin pa - rozłączył się. Siedziałam przez chwile i nie wiedziałam co robić. Po tym dostałam sms.
Od Justin:
Pamiętaj KOCHAM CIĘ!:* 
Uśmiechnęłam się i położyłam się na łóżku i zanim zdałam sobie sprawę - zasnęłam przytulając rzeczy Justina.
*
OCZAMI JUSTINA
Kiedy wysłałem jej sms czułem, że się uśmiecha. Rzuciłem telefon na fotel i zatrzymałem się na ulicy. Nie wiem, czemu ale coś zobaczyłem. Osobę, którą bardzo dobrze znam. Nie przyjaciel tylko wróg. Włączyłem wsteczny i cofnąłem się do swojego domu. Szybkim ruchem wybrałem numer Amy. Nie odbierała. Za trzecim razem odebrała.
- Haalo...? - powiedziała cichym głosem.
- Kochanie gdzie jesteś? - zapytałem się jej
- W twoim domu. W twoim łóżku. Obudziłeś mnie Justin. - gorzkim tonem powiedziała.
- Czekaj tam na mnie zrozumiałaś? - powiedziałem to do niej tak szybko, że czułem jej przypływ energii.
- Tak kochanie... dobranoc. - rozłączyła się.
Wyszedłem z auta i zadzwoniłem do Daniela mówiąc mu, że mają wracać do bazy w tej chwili. Powiedział, że będą za około 10 minut.
Kiedy zatrzasnąłem drzwi od auta. Usłyszałem dźwięk pistoletu. No 20 sekundach zrozumiałem, że oberwałem w ramię. Ból był straszny. Zacząłem krzyczeć - odwróciłem się celując do osoby, która mnie postrzeliła - nikogo nie było. Chłopcy przyjechali.
- Co jest Bieber? - zapytał się Alan.
- Chyba... oberwałem. - pokazałem im krwawiącą rękę i zemdlałem. Nastała ciemność.
*
OCZAMI AMY
Obudziło mnie pukanie do drzwi. Zbiegłam na dół z myślą, że to Justin.
- Justin? - zapytałam się, ale zauważyłam, że to Daniel.
- Daniel co ty tutaj robisz? - zapytałam się go przeczesując swoje włosy.
- Justin oberwał kulą w ramię. Jesteś potrzeba. Pakuj się. Wracasz do Kanady. - moje serce zaczęło szybciej bić. Pobiegłam po swój plecak i kazałam Danielowi jak najszybciej jechać na lotnisko.
Lot dłużył się i dłużył. Kiedy w końcu wylądowaliśmy tak bardzo pośpieszałam Daniela, że jechaliśmy 240 na godzinę. Wbiegłam do ich domu
- Justin:?! - krzyczałam .Pobiegłam do jego pokoju. Leżał na łóżku. Jego ręka krwawiła przez bandaż. Leżał nieprzytomny.
- Justin... - podeszłam do niego i zaczęłam płakać. Kiedy tylko złapałam go za rękę odkryłam, że zapadł w głęboki sen... w śpiączkę.
____________________________-
I CO  TERAZ BĘDZIE? CZY JUSTIN PRZEŻYJE? :c do jutra skarby:*/Alex *plan _ list

CZĘŚĆ 9. PIOSENKA.

OCZAMI AMY:
Około 12 Justin zaprowadził mnie do pokoju muzycznego. Byłam zszokowana wielkością tego pokoju. Był spokojnie 4 razy większy niż moja sypialnia. W środku znajdowały się gitary, perkusja, pianino i wiele innych instrumentów.
Najpierw podeszłam z ciekawością do perkusji.
- Justin umiesz na tym grać? - zapytałam uderzając w talerz. Uśmiechnął się, usiadł i zaczął grać. Tak się wczuł jakby myślał, że jest na jakimś swoim koncercie. Kiedy skończył pochwaliłam go bijąc brawo.
- Dziękuje dziękuje mojej największej fance! AMY! - I wtedy do mnie podszedł i mnie pocałował.
- Wowow koleś uważaj sobie mega gwiazdko rocka, bo cię jeszcze o gwałt pozwę - powiedziałam popychając go.
- Przestań Amy. Nie po to cię tu zaprowadziłem, żebyś mi teraz robiła kazania co jest gwałtem, a co nie. - uśmiechnął się. Dopiero teraz zauważyłam, jak ma białe zęby. - A więc usiądź sobie wygodnie na tym fotelu, a ja coś dla ciebie zagram. - Tak jak kazał usiadłam na fotelu i czekałam na rozpoczęcie występu. Przyniósł gitarę akustyczną i zaczął grać piosenkę, którą grał w parku. Tym razem zagrał mi całą.
- AS LONG AS YOU LOLOLOLOLOLOLOLOLOLO LOVE ME... AS LONG AS YOU LOVE ME YEAH. - zakończył swój śpiew. Popłakałam się. Śpiewał tak jak nikt inny. Zakochałam się w nim jeszcze bardziej niż przedtem. Odstawił gitarę na miejsce i usiadł koło mnie.
- Słuchaj mnie skarbie obiecałaś mi, że zawsze będziesz pamiętała, że cie kocham - objął mnie ramieniem.
- Justin powtarzasz mi to 10 raz dzisiaj wszystko wiem. - odpowiedziałam. - Jesteś dzisiaj taki jakiś nie w sosie. O co chodzi Panie Bieber? - powiedziałam rzucając mu chłodne spojrzenie.
- Am... Eh... no ten... że... wiesz... Muszę ci coś powiedzieć. - Odetchnął. - Nie możemy być razem. Praktycznie całe zagrożenie zniknęło i możesz wracać do domu za nim twoja mama wróci.. Jak jesteś przy mnie to istnieje duże prawdopodobieństwo, że cię ktoś zabije, porwie, postrzeli i te inne pierdoły. Kiedy w nocy odebrałem cię Nathanowi i zszyłem ci twoje rany zrozumiałem, że nie chcę, żeby znowu ci się coś stało. Chłopaki mówią tak samo. Określili to, że muszę się ciebie pozbyć. Proszę cię nie bądź zła, ale po prostu musisz wyjechać z Kanady dziś wieczorem. Beze mnie.
Słowa beze mnie wbiły mi się w serce. Łzy spłynęły mi do oczu i zaczęłam płakać. Pobiegłam do pokoju i słyszałam tylko jak Justin mnie woła.
*
OCZAMI JUSTINA:
Boże. To jest cięższe niż mi się wydawało. Straciłem kawałek siebie.
- Amy proszę cię zatrzymaj się - Wszedłem z nią do pokoju. Wszystko zaczęła wrzucać do torby bez żadnego wyrazu twarzy. - Amy przestań nie ignoruj mnie daj mi dokończyć! - krzyknąłem. Popatrzyła się na mnie.
- Słucham co chcesz mi jeszcze do cholery powiedzieć! - krzyknęła.
- Będę z tobą w kontakcie. Obiecuje. Kocham cię, ale tam będziesz bezpieczna. - podszedłem do niej i ją przytuliłem - chciałabyś znowu być porwana i może tym razem bardziej skrzywdzona? - zapytałem wycierając jej łzy z policzka.
- Nie chce Justin... Ale nie chce ciebie też stracić...
- Nie stracisz obiecuję ci. - zapiąłem jej torbę i zarzuciłem ją na ramie. W tym czasie Amy ubrała moją czarną bluzę. Dobrze, że ją sobie weźmie. Będzie miała kawałek mnie przy sobie. - pomyślałem. Wziąłem ją za rękę i omijając chłopaków wyszliśmy z domu. Kiedy byliśmy w aucie i zapinała pasy patrzyłem się na nią chociaż ostatni raz zapamiętać jej uśmiech.
Gdy dojechaliśmy na lotnisko i wszystko uzgodniłem z pilotem ostatni raz przytuliłem Amy.
- Amy na ciebie będzie czekać Melisa na lotnisku. Do torby włożyłem ci broń, trochę pieniędzy. Nie pytaj czemu. Chce mieć pewność, że będziesz bezpieczna. Kiedy tylko dojedziesz do domu zadzwoń do mnie na pewno odbiorę. Będę za tobą bardzo tęsknić słońce, ale obiecuje ci, że niedługo się spotkamy. - dopiero do mnie dotarło, że płacze. Odprowadziłem za rękę Am do samolotu. Posadziłem ją na kanapie, zapiąłem jej pas ostatni raz pocałowałem. Stałem przy aucie i patrzyłem jak Amy patrzy się na mnie z okna samolotu. Po chwili wzbiła się w powietrze i zniknęła z zasięgu moich oczu. Ubrałem okulary przeciw słoneczne,aby zamaskować ból jej odejścia. Wsiadłem do auta zapaliłem papierosa i pojechałem do domu.
Gdy tylko wszedłem J.Z zaczął się ze mnie nabijać, gdyż płacze za dziewczyną. Przyłożyłem mu spluwę do pleców i głową uderzyłem o ścianę.
- Masz nauczkę. Wasz przywódca wrócił.- Rzuciłem papierosa i poszedłem do swojego pokoju. Tak mocno zatrzasnąłem drzwi, że prawie wypadły z zawiasów.
Usiadłem na ziemi i zacząłem gorączkowo czerpać powietrza, gdyż straciłem to co bardzo kochałem. Co zabawniejsze sam się tego pozbyłem.
*
OCZAMI AMY
Gdy tylko Justin znikł mi z oczu zaczęłam błagać pilota o zawrócenie samolotu, ale to nic nie dało. Siedziałam w jego bluzie i płakałam. Nie mogłam się uspokoić, dopiero kiedy hostessa zaproponowała mi zestaw odprężający Justina ( papierosy i lodowata woda z kostkami lodu) przeszło mi. Od dawana nie paliłam. Ale dało mi to ukojenie. Kiedy tylko wypaliłam 2 papierosa - to już lądowaliśmy w Kansas. Uspokoiłam się i poprawiłam usta szminką. Ubrałam okulary i wyszłam z samolotu. Zobaczyłam Melisę i czym prędzej do niej pobiegłam. Z całej siły ją przytuliłam. Rozpłakała się.
- Mel czemu płaczesz? - zapytałam się jej.
- Justin mi wszystko powiedział. Tak mi przykro skarbie...- przytuliła mnie z całej siły. Zawiozła mnie do domu, gdzie musiałam zostać sama. Bycie i rozmawianie z 2 człowiekiem to była naprawdę ostatnia rzecz jaką chciałam dzisiaj robić. Gdy tylko upewniłam się, że wszystkie alarmy są włączone,a drzwi zamknięte na klucz poszłam na górę. Pierwsze co zrobiłam to umyłam zęby po paleniu - chociaż wiedziałam, że to na próżno, gdyż na pewno będę dzisiaj jeszcze palić.
Usiadłam na moim miękkim parapecie i wyciągnęłam swój telefon z torby. 3 sms od Justina
Od Justin : 
Mała doleciałaś już ?
Od Justin:
Wszystko dobrze? Czemu nie odpisujesz.
Od Justin:
Martwię się:( proszę odpisz mi czy jesteś w domu.
Jednym ruchem odpisałam mu.
Do Justin: 
TAK.
Nie dostałam odpowiedzi. Rzuciłam telefon w kąt łóżka i zaczęłam się rozpakowywać. Przypatrzyłam się broni od Jusa oraz od ilości pieniędzy. Włożyłam wszystko do mojego sejfu. Kiedy wypakowałam resztę rzeczy z torby wypadła płyta i list. Na płycie było napisane posłuchaj.
Gdy tylko włączyłam ją usłyszałam piosenkę Justina.- As long as you love me.
- Tak długo jak mnie kochasz... - powiedziałam ścierając łzę z policzka. Wzięłam się do czytania listu. Wszystko było starannie napisane. Zabolało mnie w sercu. Rzuciłam ją na ziemie i oddałam się płaczu oraz gorącej letniej nocy.
*
OCZAMI JUSTINA:
Kiedy dostałem wiadomość od Amy ucieszyło mnie to, że jest już bezpieczna w domu. Miałem ochotę wysłać jej wiadomość, że tęsknię, ale się powstrzymałem.
Wstałem z ziemi oraz sięgnąłem po czarną bluzę, broń oraz kominiarkę. Zbiegłem na dół.
- ALAN DANIEL J.Z DO MNIE! - wrzasnąłem i wszyscy przybiegli. - CZAS ODROBIĆ STARE DŁUGI. - odpowiedziałem zakładając czarną kominiarkę na twarz. Zanim się oglądnąłem byłem z nimi w aucie i staliśmy przed domem gangu czerwonych.
- Justin ! co z Amy? - zapytał Daniel.
W TYM SAMYM CZASIE AMY POWIEDZIAŁA TO SAMO CO JUSTIN.
- AMY/JUSTINA JUŻ NIE MA. TERAZ LICZĄ SIĘ DŁUGI. - oboje to powiedzieli. Justin rzucił się do krwawej strzelaniny, a ona sięgnęła do sejfu po broń...
_____________________________________________________________-
CDN. KOCHANI :*/Alex CZY AMY ZMIENI SIĘ PRZEZ STRATE JUSTINA? CZY JUSTIN PRZEŻYJE BEZ NIEJ ? :(( JAK MYŚLICIE?

CZĘŚĆ 8. KOCHAJ I BĄDŹ.

OCZAMI AMY.
Kiedy rano się obudziłam doszłam do wniosku, że jestem w pokoju Jusa. Rozglądnęłam się dookoła i zobaczyłam, że Justin jeszcze śpi. Uśmiechnęłam się. Zabolał mnie policzek. Przejechałam po nim ręką i poczułam szwy. Delikatnie zdjęłam z siebie rękę Biebera i podeszłam do lustra. Oglądnęłam siebie cała. Miałam długie szwy na ręce policzku oraz napis  na nadgarstku. Przeraziło mnie to.
- Musiałaś tak szybko stać kochanie...? - zapytał po cichu Justin.
- Tak. Kochanie co się stało wczoraj? Czemu mam szwy? Nic nie pamiętam! Czy Nathan nie żyje? - zaczęłam zasypywać Justina masą pytań. Zdziwiło go to, że nic nie pamiętam. Zaczął się jego monotomny monolog co się działo. Nie chciało mi się wierzyć. Kiedy skończył mówić podeszłam do niego i przytuliłam go z całej siły.
- Dziękuje. - powiedziałam.
- Za co słońce? - przejechał kciukiem po moim policzku.
- Za to, że dzięki tobie żyje. -pocałowałam go. Justina coś zmartwiło, ale wolałam się nie pytać co. Delikatnie muskał moją skórę swoimi palcami. Nagle ktoś zapukał do drzwi i do środka wszedł Daniel, Alan i J.Z. Trzymali oni masę pluszaków, balonów z napisami witaj w domu. Rozbawiło mnie to i razem z Justinem zaczęliśmy się śmiać. Kiedy wszystkim oznajmiłam, że czuje się OK zapanowała cisza. Daniel ją przerwał.
- Justin chodź na chwilkę musimy z tobą pogadać. - powiedział pokazują ręką, żeby do nich przyszedł.
- Za chwilkę wrócę kochanie. Odpocznij jeszcze sobie - pocałował mnie w czoło i poszedł do chłopaków zamykając drzwi.
*
OCZAMI JUSTINA:
Poszedłem z chłopakami na dwór. Usiadłem na masce mojego samochodu. Od razu spytałem się ich zimnym tonem co jest.
- Justin. Musisz się pozbyć Amy. To jest dla niej niebezpieczne - Jeżeli tego nie zrobisz ona może przepłacić tym swoje życie. - powiedział Alan.
Wiedziałem to. Nawet doskonale. Nie chciałem stracić swojej księżniczki, gdyż bardzo ją kochałem. Ale sytuacja wydawała mi się trudniejsza niż myślałem. Jeżeli był Nathan to za chwilę pojawi się ktoś inny.  Muszę ją chronić. Nie słuchałem w ogóle chłopaków bo wiem co muszę zrobić. W moim umyśle panował chaos. Czysty chaos. Przez ten moment, gdy siedziałem na aucie moje wspomnienia z Amy zaczęły spływać z mojego umysłu. Jej uśmiech, jej śmiech.
Miałbym ją zostawić? Złamać jej serce jak jej obiecałem, że nigdy jej nie zostawię? Jestem potworem. Obawiam się, że będzie musiała mnie znienawidzieć, aby wrócić do Kansas.
- Zrozumiałeś Justin? - zapytali się mnie.
- Tak zrozumiałem. - chociaż tak naprawdę nie wiem o co chodzi.- pomyślałem.
Wróciliśmy do domu. Na dworze było dość przyjemnie i gdy tylko wszedłem do pokoju otworzyłem okno.
- Justin ? Czy wszystko z tobą dobrze? - zapytała się moja księżniczka. Zagryzłem wargę odwróciłem się do niej. Zrobiłem udawany uśmiech i odpowiedziałem.
- Tak słonko wszystko dobrze. A jak się czujesz? - poprawiłem kołnierz jeansowej krótki.
- Czuję się dobrze. Ale martwię się o ciebie - odpowiedziała. Założyłem Ful capa na głowę ignorując to. Wybrałem jej jakieś ubrania z szafy i podałem jej. Powiedziałem, żeby się przebrała i odświeżyła. Posłuchała się.
- Grzeczna dziewczynka - powiedziałem kiedy wstała i skierowała się do łazienki. Usiadłem na łóżku. Wypuściłem powietrze w płuc. Mój uśmiech zniknął. Nie wiem jakim cudem,ale z mojego policzka spłynęła jedna kropla łzy... Szybko ją starłem. Podszedłem do szafki wyciągnąłem broń i schowałem ją do spodni. Założyłem na usta bandankę.
- I oto znowu staję się potworem. - powiedziałem przyglądając się swojemu prawdziwemu ja. Złemu ja.
*
OCZAMI AMY:
Kiedy tylko weszłam pod prysznic zimne krople ostudziły moje ciało. Poczułam ulgę. Podarowałam sobie długi prysznic i po 5 minutach wyszłam z pod prysznica. Delikatnie wytarłam się po czym ubrałam. Włosy miałam nadal mokre i nie miałam ochoty ich suszyć. Nagle Justin wparował do łazienki. Przycisną mnie do ściany i zaczął mnie całować. Dłońmi trzymał moją twarz a ja jego kark. Czułam jak bardzo mu na mnie zależy. Delikatnie mnie podniósł. Oplotłam go swoimi nogami. Całowaliśmy się tak z 30 minut.
- Amy... Kocham cię. Obiecaj mi, że będziesz o tym pamiętać. - powiedział muskając moje ucho.
- Obiecuję, jeżeli ty nigdy o mnie nie zapomnisz.
- Nie mam najmniejszego zamiaru... - powiedział po czym mocno mnie przytulił. Poczułam, że się denerwuje. Jego ciało było całe napięte. Czegoś się bał, ale nie miałam zamiaru wiedzieć czego.
*
OCZAMI JUSTINA:
Mógłbym ją całować godzinami. . Nie mogę bez niej żyć. Ona jest jak narkotyk, który muszę przyjmować, aby żyć. Delikatnie ostatni raz musnąłem jej usta. Pociągnąłem ją za rękę do pokoju gdzie wyszedłem na balkon by zapalić. Stałem i delektowałem się każdym wdechem. Nie wiedziałem co robi Amy. Po chwili do mnie podeszła.
- Justin jak się to odblokowuje? - podała mi pistolet. Odblokowałem go. Rzuciłem papierosa na ziemie i go przydeptałem. Stanąłem za nią chwyciłem jej ręce i razem wycelowaliśmy w ptaka na drzewie.
-Gotowa? - zapytałem, ale ona w tym momencie nacisnęła na spust. Zabiła go.
- No a teraz mądralo sama strzel. Tym razem strzel w szklankę przy basenie. Daniel się ucieszy - powiedziałem po czym ona położyła się na kafelkach i wycelowała swój cel. Bezbłędnie trafiła.
- I co Bieber? Nie tylko ty masz jaja w tym domu - popchnęła mnie i weszła do domu. Zamurowało mnie dogoniłem ją.
- Co ty powiedziałaś? - zapytał się opierając ręką o parapet
- Pf nie udawaj Panie Bieber dobrze słyszałeś - powiedziała pokazując mi środkowy palec.
- Pani Bieber nie przesadzaj proszę cie, bo zaraz będziesz martwa. - powiedziałem mroźnym tonem.
- A co zabijesz mnie? - powiedziała
- A żebyś wiedziała - w tym momencie podszedłem do niej i złapałem ją mocno na uda. - Boisz się? - zapytałem
- Ciebie? Nigdy Bieber - odpowiedziała. Na jej ustach złożyłem mocny i długi pocałunek. Jej usta paliły. Z każdym pocałunkiem stawały się coraz cieplejsze.Nasze ciała były bardzo blisko siebie.
- Justin...
- Słucham cie. - delikatnie powiedziałem całując ją w policzek.
- Przestań... - popatrzyłem na nią..Cała była czerwona. Miała racje to jeszcze nie pora na takie rzeczy.
- Daj mi się ostatni raz teraz pocałować proszę... - szepnąłem. Zgodziła się. Całowałem ją tak przez 5 minut nie stawiała oporu. Kochałem ją. Kochałem ją tak, że mógłbym oddać życie za nią. Ona nie zdaje sobie sprawy, co się stanie niedługo....
__________________________________
AAAAAAAAA :c i co teraz będzie z Amy? :c

CZĘŚĆ 7 PORWANIE

WSZYSTKO OCZAMI JUSTINA.
Rzuciłem Amy na ziemię. Wyciągnąłem broń i zacząłem rozglądać się dookoła. Strzały umilkły. Trzymając nadal rękę na spuście złapałem Amy podniosłem i pobiegłem z nią do auta. Mocno ją trzymałem tak żeby nikt nie mógł mi jej wyrwać.
- Amy posłuchaj mnie. Coś jest nie tak rozumiesz? Jeżeli coś by było źle wiedz, że cię kocham. - przytaknęła. Pobiegliśmy do auta. Wsiedliśmy i w chwili kiedy odpaliłem auto rozległy się strzały. Jechałem jak najszybciej się dało mocno trzymając kierownicę. Amy zaczęła płakać nic nie mogłem zrobić. Nie dało się. Goniły nas 4 auta. Strzelali na oślep.
Zagonili mnie w ślepy zaułek.
- NIE. - powiedziałem. Wysiadłem z auta. Dałem broń Amy i kazałem jej zostać w środku. Wyszedłem do nich. Zniszczyłem ich. Nie podnieśli się. Póki nie wyszedł Nathan.
- No no Bieber. Wybacz mi, ale teraz to ty zapłacisz swój dług. - oberwałem od niego prosto w klatkę piersiową, potem w brzuch a na sam koniec w głowę. Traciłem przytomność. Kiedy upadałem mogłem tylko zobaczyć jak zabiera moją księżniczkę, a ona krzyczy moje imię. Próbowałam wstać. Nie mogłem. Nie umiałem. Krzyczałem z całej siły do Amy, ale było za późno. Odjechał z nią, a ja upadłem zapadając w sen.
_____________________________________________________
- Bieber! Wstawaj! Rozumiesz?! - powiedział Daniel potrząsając mną. Otworzyłem oczy. Ból zaczął powoli dostawać się do moich płuc.
- Daniel.. zabrał Amy... - szepnąłem kaszląc krwią. - muszę ją odzyskać... - powiedziałem. Daniel mnie podniósł. Zaprowadził do auta. Jechaliśmy do domu.
Kiedy tylko tam dotarliśmy wszyscy wypytywali się co się stało. Jakim cudem on ją zabrał.
- JEZUS MARIA !nie wiem! muszę ją odzyskać! - krzyknąłem a oni umilkli. - Posłuchajcie mnie. To jest sprawa po między mną a nim. Muszę to sam załatwić rozumiecie? - przetarłem włosy - Idę do niego zadzwonić z budki telefonicznej,aby nie mógł nas namierzyć. A wy w tym czasie przygotujcie arsenał. - wyszedłem z domu i skierowałem się do urzędu miasta, bo tam był najbliższy telefon. Z pamięci wpisałem numer Nathana. Czekałem z niecierpliwością na połączenie. Nikt nie odbierał. Zaniepokoiłem się. W końcu odebrał.
- Nathan spróbuj ją dotknąć a Cię zabije rozumiesz? Zabije cię z zimną krwią! - krzyczałem
- Chyba, że ja pierwszy nie zabije jej. - usłyszałem krzyk Amy i połączenie zostało skończone.
Pobiegłem do auta. Od razu pojechałem do niego nie mówiąc chłopakom. Jechałem przed siebie jak szalony. Musiałem zyskać na czasie, żeby się nie spóźnić.
Tak jak się spodziewałem dwóch z jego gangu stali na warcie. Pozabijałem ich i wszedłem do środka. Usłyszałem krzyk Amy.
- Amy! - szepnąłem i skierowałem się do salonu.. Odblokowałem broń. Kiedy tylko uchyliłem drzwi zobaczyłam jak siedzi związana na krześle. Jej policzek krwawił. Tak samo jak ręce.
Napadła mnie wściekłość. Czułem w moich żyłach pulsowanie. Gorące i pełne żądzy krwi. Nie wiedziałem co robić. Byłem sam, a w środku było ich 5.
- Cholera. Muszę zadzwonić po...- urwałem, gdyż zauważyłem, że za mną stoją moi chłopcy.
- Co wy tu robicie? - zapytałem gorączkowo na nich patrząc.
- Pojechaliśmy za tobą od razu. I widzisz jesteśmy - uzgodniliśmy plan. Daniel brał Amy J.Z brał chłopców a reszta po wszystkim miała spalić dom. A ja miałem najcięższe zadanie zabić Nathana.
Akcja rozegrała się bardzo szybko. Za nim się obejrzałem Daniel niósł i uciekał z krwawiącą Amy z domu. J.Z pozabijał wszystkich. a ja celowałem już do głowy Nathana.
- Widzisz kto wygrał Nathan?  Jeżeli dowiem się od Amy. że jej coś zrobiłeś twoja cała rodzina tego pożałuje. - strzeliłem mu w skroń. Stałem tak 2 minuty.
- JUSTIN UCIEKAJ ZARAZ WŁĄCZY SIĘ BOMBA! - krzyczeli chłopcy. Otworzyłem okno i w ostatniej chwili wyskoczyłem. Nic mi się nie stało. Wsiadłem do auta i od razu zauważyłem, że na tyle leży ciało Amy. Czym prędzej pojechałem do domu zostawiając chłopców w tyle.
______________________
Gdy byłem już w domu zaniosłem Amy do łóżka. Syczała z bólu chociaż nie była przytomna. Wtedy dopiero zobaczyłem jaką wyrządził jej krzywdę. Jej całe ramię było rozcięte oraz policzek. A na nadgarstku miała wycięty napis zdzira. Złość przeszła przez mój umysł. Zacząłem obmywać ciało Amy z krwi. Konieczne było wyczyszczenie ran alkoholem przez to wydawała ciche jęki a ja cicho mówiłem do niej, że przy niej jestem i że wszystko dobrze.
Kiedy zaszyłem jej rany i przebrałem ją w czyste luźne ubrania mogłem usiąść i patrzeć jak cierpi. Bolało mnie to. Bo cierpiała przeze mnie. Wylałem na siebie wodę aby stłumić swoją gorącą złość. Kocham ją, ale bycie ze mną jest takie nie bezpieczne, że ona może zginąć. To się nie powtórzy więcej.-obiecałem sobie w duchu. W tym momencie Am otworzyła oczy. Widziałem ból w jej źrenicach. Chciała zacząć krzyczeć
- Cichutko Amy jesteś już bezpieczna. Jestem przy tobie rozumiesz? Jest już dobrze. Cichutko - przytuliłem ją jak małe dziecko.
- Justin... Nie zostawiaj mnie... błagam - powiedziała po czym zasnęła.
- Nie kochanie... Nie mogę... Muszę cię zostawić...- powiedziałem po czym położyłem się obok niej. Musiałem się nią nacieszyć, gdyż za 2 dni wysyłam ją z powrotem do Kansas... :((
___________________-
I CO TERAZ? :C

CZĘŚĆ 6. NAŁÓG.

OCZAMI AMY: 
Leżeliśmy wtuleni w siebie. Rozmawialiśmy, ale musiałam się go o to zapytać.
- Justin..? Nie wydaję ci się to jakieś dziwne, że znamy się około 5 dni, a już jestem twoją dziewczyna i tak dalej...? - zapytałam bawiąc się jego palcami.
- Słońce. A przeszkadza Ci to? Dobrze wiesz, że możemy zerwać. Tylko wtedy nie będzie tak fajnie jak teraz jest. - spoważniał - Słucham Amy, ktoś chce cię mi zabrać rozumiesz? A ja na to nie pozwolę. Nie dam Cię nikomu skrzywdzić. - Usiadł na łóżku pocierając swój kark.
Nastąpiła cisza. Justin wyszedł z pokoju. Zostałam sama. W duszy przeklinałam na siebie, czemu się go o to zapytałam. Po pięciu minutach zaczęłam szukać Justina po domu. Wszędzie było tylko słychać przerażający płacz i błaganie po litość. Głosy dochodziły z ..
- Piwnica. - powiedziałam i pobiegłam do drzwi od piwnicy. Nie chętnie zeszłam po schodach, ale na dole paliło się światło. Kiedy byłam na dole z całej siły przycisnęłam rękę do ust, żeby nie krzyknąć, ale było za późno. Zobaczyłam Justina, który bił z całej siły i groził jakiemuś chłopakowi. On? To nie dorzecze przecież przed chwilą mnie przytulał... NIE.
- Amy.. - powiedział. A ja w tamtej chwili zemdlałam od tej ilości krwi.
*
OCZAMI JUSTINA. 
- Amy.. - powiedziałem rzucając broń na ziemię. Podbiegłem po nią szybko, żeby nic sobie nie zrobiła. Kazałem Nickowi  zaprowadzić ją na górę do łóżka.
Kiedy poszedł z nią zacząłem dokańczać robotę.
- Słuchaj Lukas. To była dziewczyna, którą kocham. Zobaczyła to czego nie powinna zobaczyć rozumiesz?! Zapytam się jeszcze raz! CZEMU ON CHCE JĄ NIE MNIE?!! - krzyczałem i odblokowałem broń. - Czemu mnie śledziłeś?!!
- Zemsta... - szepnął i właśnie w tej chwili zabiłem go. Z zimną krwią. Stałem nad nim i tylko patrzyłem jak z jego ciała wychodzi duch. No i duża ilość krwi.
- J.Z zajmij się ciałem. Zakop je, spal cokolwiek błagam ja nie mam do tego głowy. - Posłuchał się mnie. Wytarłem ręce w ręcznik i poszedłem do Amy.
Nadal nie odzyskała przytomności. Pogłaskałem ją po głowie i wtedy się obudziła.
- Kochanie... - szepnąłem.
- NIE DOTYKAJ MNIE! - odsunęła się tak, że spadła z łóżka. Szybko wstała i podeszła do okna. - JESTEŚ MORDERCĄ! SKRZYWDZIŁEŚ NIEWINNEGO CZŁOWIEKA! - zaczęła ze strachu ciężko oddychać. Podszedłem trochę bliżej, a ona zaczęła się bać.
- On nie był niewinny... Musiałem to zrobić zrozum to! On na ciebie polował ! A ja ci obiecałem, że nic ci nie będzie.! Teraz ma nauczkę, bo nie żyje!! - krzyczałem tak, że chłopcy na dole umilkli.
Amy zaczęły spływać łzy po policzkach.
- Wyjeżdżam. To koniec. Nie będę z mordercą, bo mnie jeszcze w nocy zabijesz! - krzyczała wyjmując rzeczy z szafy.
- AMY NIGDZIE NIE WYJEDZIESZ! NIE POZWOLĘ CI IŚĆ NA ŚMIERĆ. ROZUMIESZ?! ZOSTAJESZ TUTAJ.! - z całej siły złapałem ją za nadgarstki tak że zaczęła krzyczeć.
- Bieber! Uspokój się! Puść ją do cholery! - wtargnął J.Z i zabrał mnie z pokoju chociaż się wyrywałem.
Siedziałem pod drzwiami i słyszałem jak cicho płacze.
- Co ja narobiłem... - mówiłem sam do siebie. - Amy otwórz te drzwi... chce z tobą spokojnie pogadać... proszę ... - mówiłem, ale ona ani drgnęła. Spałem pod drzwiami. Nic. Rano kiedy zapukałem nic nie było słychać.
-Amy otwórz te cholerne drzwi. - otworzyła. Siedziała tyłem do mnie na łóżku. 
Bez zastanowienia podszedłem do niej. Mocno przytuliłem. Ku mojemu zdziwieniu dała się. Cicho westchnęła. Popatrzyłem na jej oczy. 
- Domyśliłaś się pewnie, że jestem gangsterem. Wiem, że ciężko to przyjąć, ale ja ciebie nigdy nie skrzywdzę. Nie umiał bym. Ze mną będziesz bezpieczna, bo moje serce zaczęło cię kochać. Mocno kochać - w tym momencie mnie pocałowała.
- Justin ja wszystko wiem. Daniel był u mnie w nocy i wszystko mi powiedział. Naprawdę nie przeszkadza mi to, że zabijasz ludzi, ale to jest po prostu strach, że cię stracę. - słodko westchnęła.
- Czyli już wszystko dobrze? - zapytałem z uśmiechem. 
- Tak już wszystko dobrze. Teraz proszę muszę coś zjeść. Umieram z głodu. - Zaczęła chichotać. Wziąłem ją na ręce i zacząłem kręcić dookoła. 
*
OCZAMI AMY: 
- Justin przestań nie dobrze mi haha - zaczęłam się śmiać jak szalona. Postawił mnie na ziemi i otarł swoim nosem o mój. Za rękę poprowadził mnie do kuchni. Tam siedziała jego cała ekipa. 
- Cześć chłopaki - powiedziałam machając ręką.
- Hej Amy! - powiedzieli w tym samym czasie. Justin zaczął do nich mówić, żeby pojechali sobie gdzieś na cały dzień. Dokończyli śniadanie i wyszli z domu trzaskając drzwiami. 
- Na co dzisiaj księżniczka ma ochotę? - zapytał się mnie uśmiechając.
- Obojętne. - odpowiedziałam.
- Więc mogę być ja? - podszedł do mnie i pocałował mnie. - Justin to ja już wole na przykład kanapkę i sok. - odpowiedziałam a on zaczął się śmiać. - Co tak cię bawi Bieber? 
- Bawi mnie to, że ja jestem lepszy od jakiejś kanapki, ale jak chcesz kochanie. - zaczął robić mi kanapkę. 
- Jus jakie plany na dziś? - zapytałam pakując kawałek chleba do ust.
- Ale ty sexownie jesz... mrrr... - zaczął ruszać brwią. 
- JUSTIN! - Rzuciłam w niego drugim kawałkiem chleba. Dostał w twarz. 
- Ja ci tutaj robię jedzenie, a ty mi tutaj rzucasz po całym domu? O nie Amy. Lepiej uciekaj, bo jak cię złapie to będziesz wygilana na śmierć - rzucił się na mnie, a ja zaczęłam uciekać. Biegałam po całym domu. Po schodach po piętrze, aż w końcu wybiegłam do ogrodu. Biegałam jak szalona nie wiedzą gdzie jest Justin. Kiedy odwróciłam się stał za mną i złapał za ręce.
- Mam cię. - powiedział. Umilkłam. Zaczął iść na przód a ja do tyłu.
- Ufasz mi Amy? - zapytał a ja pokiwałam głową. Za nim się obejrzałam oboje byliśmy w basenie. Wciągnął mnie pod wodę i zaczął tam całować. 
Kiedy skończył wyszłam z basenu bardzo często pobierając dużą ilość powietrza. Siedział w wodzie i się na mnie patrzył. 
- Justin przestań się tak na mnie patrzyć proszę. Czuję się nie zręcznie. - powiedziałam wyciskając wodę z włosów. Nie odpowiedział tylko się na mnie patrzył. 
*
OCZAMI JUSTINA :
Gdy oboje się wysuszyliśmy zaproponowałem księżniczce spacer po parku. Uradowała się. Czekałem na nią w aucie paląc papierosa. Kiedy wsiadła od razu pojechałem.
Po około 10 minutach jazdy dojechaliśmy do parku. Chwyciłem ją za rękę i poszliśmy oddać się trasie parku. Jak na popołudnie ludzi było bardzo mało naglę zobaczyłem chłopaka z gitarą.
-Hej mógłbym gitarę od ciebie bo chciałbym coś zagrać mojej dziewczynie - chłopak podał mu gitarę. 
- Justin co ty wyprawiasz? - a ja zacząłem śpiewać
- AS LONG AS YOU LOVE ME WE COULD BE STARVING, WE COULD BE HOMELESS, WE COULD BE BROKE. AS LONG AS YOU LOVE ME I'LL BE YOUR PLATINUM I'LL BE YOUR SILVER I'LL BE YOUR GOLD AS LONG AS YOU LOLOLOLOLOLOLOLOVE ME LOVE. 
Ludzie zaczeli zbierać się dookoła. Klaskali i wiwatowali. 
- No i jak ci się podobało? - zapytałem. 
- No niezły fałsz Bieber - zacząłem się śmiać przyciągnąłem ją trochę bliżej do siebie. 
- Amy kocham cię. 
- Ja ciebie też Bieber. Ja ciebie też... - niestety tą całą chwilę zniszczył strzał z pistoletu. Co gorsza był on kierowany do Amy.