AS LONG AS YOU LOVE ME

AS LONG AS YOU LOVE ME

piątek, 10 maja 2013

CZĘŚĆ 18 (Przed ostatnia )


OCZAMI JUSTINA.
Nie wiedziałem co mam robić. Totalna pustka. Mój umysł został przechytrzony. Jedyne o czym myślałem było bezpieczeństwo Amy. Modliłem się, żeby Marry dobrze jej pilnowała. Strzały nagle umilkły. Zapanowała głucha cisza. Bałem się. Powoli wyszedłem zza biurka rozglądając się dookoła. Nikogo nie widziałem. Wstałem i skierowałem się na piętro. Też pusto. 
- Adam wyłaź do cholery! - wtedy usłyszałem strzał. Brakowało centymetrów,abym już nie żył. Odwróciłem się i zacząłem strzelać. Adam stał w tak niezręcznej pozycji, że nie mógłbym wygrać. Strzeliłem do niego parę razy trafiając go w kolano. Upadł na ziemię i krzyczał z bólu. 
Podszedłem do niego trochę bliżej przyglądając się.
- I widzisz Adam? Kto zawsze wygrywa? - oblizałem usta.
- Na pewno nie ty Justin... Na pewno nie ty. - powiedział po czym kopnąłem go w brzuch. Był nieprzytomny. Zaniosłem jego ciało do piwnicy. Przywiązałem go do krzesła i czekałem aż się obudzi. W tym czasie przygotowałem parę "przydatnych" rzeczy. Kiedy otworzył swoje oczy widziałem w nich czysty ból.
- Bieber- szepnął 
- Tak to ja - wstałem i podszedłem do niego.Chwilę przyglądałem się jemu. Krwawił. Musiałem długo się powstrzymywać, aby go nie zabić kiedy był nieprzytomny. 
Przysunąłem krzesło i usiadłem naprzeciw niego. 
- Słuchaj Adam...- odblokowałem broń- Zauważyłeś, że teraz wszyscy chcą zabrać mi to, co jest dla mnie najważniejsze? Że teraz każdy chce odebrać mi Amy? 
- Jasne - odparł plując krwią.
- Słucham. Masz 5 minut. A jeżeli nie to zobaczymy się po drugiej stronie. Oczywiście tym razem to TY  na mnie poczekasz, a nie jak ja zawszę na ciebie. 
- Oh Justin Justin... Nagle znalazłeś swój cel w życiu. Chronienie tej AMY. Nie widzisz, że ona jest nikim? Nie martw się jeżeli nie ja ją zabije lub coś innego to inni to zrobią. Nie masz czystej karty Bieber. Oboje o tym wiemy. A do tego dorzuciłeś sprawę z tą dziw...
- Co powidziałeś!? - wstałem i przyłożyłem mu pistolet do skroni.
- O tak Justin. Dobrze usłyszałeś - zaczął się śmiać. Nie mogłem tego słuchać. Wstałem i z odległości 5 metrów strzeliłem mu w serce. Zgon na miejscu. Rzuciłem broń na ziemię i bezwładnie opadłem na podłogę. Usiadłem opierając swoje ręce o głowę. 
'Jesteś potworem" "Nigdy się nie zmienisz" Dobrze usłyszałeś - mój umysł wariował. Nie mogłem się skupić. Nagle mój telefon zadzwonił. 
- Słucham? - powiedziałem ze złością w głosie. 
- Hej kochanie... Tu Am. Wszystko dobrze? Za ile wrócisz? - usłyszałem melodyjny głos Amy. Uspokoił mnie. Wziąłem parę głębokich wdechów. 
- Będę za godzinkę Shawty. Przygotuj coś do jedzenia, bo umieram z głodu. - uśmiechnąłem się gdyż tak naprawdę umierałem ze złości.
- Jasne będę czekać.Kocham cię 
- Ja ciebie też - rozłączyła się. Z ulgą westchnąłem. Musiałem się brać do roboty, gdyż miałem tylko godzinę aby pozbyć się ciała i posprzątać to całe zamieszanie. 

OCZAMI AMY 
Gdy tylko usłyszałam głos Justina wiedziałam, że coś jest nie tak. Miałam zamiar porozmawiać z nim jak wróci. 
Marry pomogła mi zrobić kolację. Ugotowałyśmy rybę oraz warzywa. Następnie poszła już do siebie i zostałam sama. W domu panował przyjemny chłód. Rozsiadłam się na kanapie czekając na Biebera. Minęła godzina. Jeszcze go nie było. Druga, Trzecia,Czwarta. 
Zaczęłam się martwić. Ale wciągnął mnie już sen.
Był on dość dziwny. Siedziałam w domu. Justin stał tam, ale mnie nie widział. Byłam niewidoczna. Nagle ktoś wszedł do domu. Justin tego nie słyszał. Osoba wyciągnęła broń. Krzyczałam do niego, ale na próżno. Justin już nie żył. 
Obudziłam się. Leżałam na nogach Justina. Cała byłam spocona i się trzęsłam. 
- Shhh kochanie jestem tu... - szepnął mi do ucha całując w rękę. 
- Justin... Śniło mi się coś... 
- Strasznego. Wiem. Krzyczałaś moje imię. Żebym się odwrócił i tak dalej - westchnął - Amy... co ci się śniło?
- Śniło mi się, że ktoś tutaj wszedł i cie.. zabił. - popatrzył się na mnie tak jakbym mu powiedziała, że odchodzę
- Że co słucham? 
- No tak. No znaczy.. to było straszne - przeciągnęłam się. Justin opatulił mnie swoimi ramionami przez co byłam w jego uścisku. Oddychał nie równo. Bał się.
- Shawty nie bój się. Oboje jesteśmy bezpieczni wiesz o tym? Póki jestem przy tobie nic ci nie grozi..
- Serio? Porwano mnie, okaleczono, a teraz chcą mnie posłać do więzienia! - wyrwałam się z jego uścisku. 
- Amy o co ci teraz do cholery chodzi?! - wstał i zaczął krzyczeć. Widziałam jego furię. Bałam się, bo mógł mnie zabić.Odeszłam od niego. Cofałam się tak, a on szedł przede mną. W końcu trafiłam na ścianę. Justin stał tak blisko mnie, że czułam jego oddech na mojej szyi. Mój puls bił strasznie szybko. Czułam, że zaraz stracę grunt pod nogami.
- Boisz się, że cię skrzywdzę? - szepnął mi do ucha. Skutkiem tego dostałam dreszczy. Zamilkłam. Staliśmy tak przez 10 minut. Patrzyłam się na jego usta. Całe drżały. W końcu pocałowałam go. Nasze wargi przykleiły się do siebie. Czułam jego dłonie na moich bokach. Nie chciałam go stracić. Nie mogła bym. Nie umiałabym.
- Justin...?- zapytałam się cichym głosem.
- Tak kochanie...? - musnął mój policzek.
- Kochasz mnie?
- Jak nikogo innego
- A gdybym odeszła?
- Nie pozwolił bym ci. Nigdy. - powiedział widziałam w jego oku łzę.
- A gdybyś jednak - przerwał mi całując moje usta. Może i tak będzie lepiej. Może...

OCZAMI JUSTINA.

- Boisz się czegoś - powiedziała delikatnie. Stanęła na palcach, aby mówić do mnie na moim poziomie. - Widzę to w twoich oczach kochanie. Poznała po mnie, że się boję. Nie mogłem jej powiedzieć prawdy. Odeszła by ode mnie.
- Tak boję się... - niechętnie powiedziałem.
- Ohohoho Justin Bieber boi się czegoś- zaczęła się śmiać.
- Tak boję się czegoś Pani Bieber. Boję się, że ciebie stracę. - zapanowała cisza. Było tak cicho, że słyszałem bicie swojego serca.
- Nigdy mnie nie stracisz obiecuje. - powiedziała całując mnie w policzek.
W środku poczułem mieszane uczucie. Szczęście? Strach? Nie wiem jak można to nazwać.
Zaniosłem swoją księżniczkę do łóżka. A ona posłusznie poszła spać. Ja jakoś nie miałem ochoty. Kiedy tylko zasnęła wstałem i skierowałem się go ogrodu. Niebo było całe w gwiazdach. Letni wiatr wiał mi w twarz. Przed wczoraj zauważyłem coś niepokojącego. Parę osób obserwowało nasz dom. Nie miałem zielonego pojęcia o co mogło chodzić. Tak czy siak czułem, że muszę się szykować. Że stanie się coś niedobrego. Przetarłem swoje czoło i usiadłem na ziemi. Dopiero teraz sobie uświadomiłem co zrobiłem. Zabiłem najlepszego kumpla. Zostałem sam. J.Z nie żyje. Tak samo jak reszta. Nie mogę ufać Marry. Po prostu nie umiem. Czułem w niej gniew który został po zerwaniu.
Letnią cisze przerwało ciche słowo dochodzące z sypialni. Dokładnie usłyszałem słowo Justin.
-JUSTIN! - krzyknęła Amy drugi raz.
Ile miałem sił w nogach przybiegłem do niej. Siedziała na skraju łóżka Trzymała w ręku dwa kamienie,które uszkodziły naszą szybę. Dokładnie widziałem na nich napis: OBOJE JESTEŚCIE TRUPAMI. CZAS NA STARE RACHUNKI BIEBER.
Przeraziłem się. Czas zatrzymał się. Przed oczami przeleciało mi moje całe życie. Czułem wszędzie zimny pot. Chwyciłem Amy do ręki
- Pakuj się. W tej chwili. - pokiwała głową.
Zbiegłem na dół do piwnicy. Wyciągnąłem broń. Jak najwięcej się dało. Wszystko wyniosłem na górę. Shawty stała już z torbą na ramieniu. Wtedy usłyszałem pukanie do drzwi. Rzuciłem ją broń sam ją biorąc. Podszedłem do drzwi. I wtedy coś mnie wywróciło z równowagi. NASTAŁA CIEMNOŚĆ.

OCZAMI AMY
Justin leżał nieprzytomny na ziemi. Do domu wkroczyła grupka nieznajomych mi osób. Mieli na twarzach maski. Od razu bez wahania zaczęłam strzelać do nich. Zabiłam dwójkę, która chciała zabrać Justina. Podbiegłam do niego.
- JUSTIN WSTAWAJ MUSIMY IŚĆ'! - krzyczałam.  Nie reagował. Nie wiedziałam co robić. Podniosłam go i wtedy się ocknął
- JUSTIN BIEGNIJ UCIEKAJMY! -krzyczałam ciągnąc go za rękę.
- Shawty? - powiedział cicho i zobaczyłam, że przykłada rękę do brzucha... gdyż krwawi.
Zamurowało mnie. Wtedy poczułam ból w łopatce. Dostałam. Ostatnie to co widziałam był Justin który tracił przytomność...
Wszędzie było ciemno. Straciłam słuch. Krwawiłam. Na chwilę otworzyłam oczy. Zobaczyłam nieprzytomnego Justina. Podciągnęłam się do niego i złapałam go za rękę... NASTAŁA CIEMNOŚĆ.
___________________________________________-
PRZED OSTATNIA CZĘŚĆ. I CO JAK WAM SIĘ PODOBA? pisać nowe opowiadanie po ALAYM? : ) czekam na komenty! Buziaki do wtorku lub niedzieli:*/Alex