AS LONG AS YOU LOVE ME

AS LONG AS YOU LOVE ME

piątek, 3 maja 2013

CZĘŚĆ 13.

OCZAMI JUSTINA.
Kiedy otworzyłem oczy zobaczyłem, że Amy stoi przed lustrem i ściąga szwy z policzka.
- Może ja ci pomogę ? - zapytałem przeciągając się. Odwróciłem się na drugi bok, żeby ją lepiej widzieć.
- Nie dziękuję Justin. Dam sobie sama radę. - powiedziała odkładając nożyczki na półkę. Stała w samej mojej za dużej koszulce.
'musiała się w nocy przebrać' - pomyślałem.
- Shawty czemu podbierasz moje rzeczy? Niedługo nie będę mógł miał w co się ubrać - odwróciła się do mnie i zimnym tonem powiedziała
- To nie mój problem. - odwróciła się i ściągnęła ostatnią grubą nitkę z policzka. Wstałem z łóżka i przeciągnąłem się. Pościeliłem łóżko i ułożyłem rzeczy Shawty na półkach. Ona poszła do łazienki i zniknęła w odgłosach wody.
Ciężko westchnąłem. Ostatni czas dla nas był dość ciężki. Mogłem się tylko domyślać co ona przeżywa w środku. Postanowiłem dać jej spokój do południa. Sam jakoś nie miałem ochoty jej widzieć. W moich myślach nadal widziałem jak zabija Daniela. Ona? Przecież ona nie ma siły przesunąć stołu! To wszystko jest jakieś niemożliwe. Zamknąłem drzwi od pokoju i skierowałem się do pokoju Alana. Alan był dla mnie bratem od zawszę. Kiedy dostawałem lanie od J.Z zawsze mnie wspierał i był przy mnie. Zapukałem niechętnie do jego drzwi. Usłyszałem ciche właź i otworzyłem drzwi.
- Hej stary... - podszedłem do niego i przybiłem mu sztamę.
- No hej zakochany. Co cię tutaj do mnie sprowadza? - zapytał skręcając blanta. Rozejrzałem się dookoła. Dopiero teraz zauważyłem, że plakaty z raperami zniknęły, a na nie weszły zdjęcia oraz plany osób do spłacenia długu. Stał się bardziej... taktyczny.
- Słuchaj. Coś mnie trapi w środku. - usiadłem na kanapie i zacząłem swój monolog. - Kiedy poznałem przypadkiem Amy nie wiedziałem, że nasz związek będzie taki... toksyczny. Wydawała się dobrą dziewczyną wiesz, dobre oceny, zachowanie.. a tu wczoraj zabiła gościa. To jest nie logiczne! Kocham ją, ale naprawdę nie wiem czy nas związek nie powinien się skończyć.. albo bynajmniej przejść na jakiś dystans. Może wyślę ją z powrotem do Kansas? Odpoczniemy od siebie. Nabiorę siły by ją kochać i być z nią.? Alan ja nie wiem co robić. - wypuściłem powietrze i oparłem głowę o ręce.
- Justin bracie. Nie wiem co się dzieje, ale czuje, że ten związek źle na ciebie wpływa. Nie możesz ogarnąć myśli, cały czas się martwisz, starasz się być... zły. A może powinieneś stać się dobry? Według mnie powinieneś wynieść się z Kanady. Raz na dobre. Wiesz czemu? Bo w Kanadzie spieprzasz wszystko co masz. Zabijasz jeszcze nie wiadomo co zabijesz kogoś na czyiś oczach i co wtedy? Amy by się raczej nie ucieszyła gdyby cię zobaczyła za kratkami. Wracaj z nią do Kansas. Proszę cię - wypuścił idealne kółko z ust.
- Może masz racje... Dzięki ci bardzo. Idę to przemyśleć. - wyszedłem z pokoju zamykając cicho drzwi. Skierowałem się do naszego pokoju. Zobaczyłem Amy, która suszyła włosy. Nie zwracała na mnie uwagi.
- Amy o co ci chodzi ? - podszedłem do niej wyłączając jej suszarkę.
- O nic Justin - włączyła ją z powrotem. Nie mogłem tak dłużej. Wyrwałem z jej rąk suszarkę i rzuciłem przez co roztrzaskała się na kawałki. Chwyciłem ją i posadziłem na blacie. Objąłem ją i zacząłem łapczywie ją całować. Nie stawiała oporu. Wręcz przeciwnie. Oddała się pocałunkom.  Przejechała swoimi palcami po moich włosach.
- Stary nie chciałbyś mi pożyczyć mi kasy? - do łazienki wszedł J.Z ale gdy nas zobaczył szybko wyszedł. Zacząłem ją całować po szyi. A ona głośno wydychała powietrze. Potem ona całowała moją. Ściągnęła mi koszulkę i zaczęła całować moją klatę.
- Amy... - westchnąłem. Wiedziałem co chce robić. Przeprowadzić się z nią do Kansas. - Pakuj się... Wracamy do domu. - Nie ruszyła się z miejsca jak myślałem. Tak samo jak ja. Patrzyła w moje oczy i po raz pierwszy powiedziała coś co rozkruszyło moje lodowate serce.
- Justin.. Kocham cię - powiedziała cicho do mojego ucha. Przeszły po moim ciele delikatne dreszcze. W końcu ktoś mnie ... pokochał.
*\
OCZAMI AMY.
Powoli i spokojnie pakowałam się z Justinem. Sprawdziłam 2 razy czy na pewno wszystko ze sobą mam. Justin przebrał się i założył obie torby na ramiona. Chwycił mnie za rękę i pożegnał się z Alanem i J.Z. Usiadłam na miejscu pasażera i czekałam aż Justin usiądzie obok mnie, złapie mnie za rękę i pojedziemy przed siebie w dwu dniową trasę do Kansas. Po pięciu minutach usiadł koło mnie i pojechaliśmy. Przez całą drogę opowiadałam Justinowi historię z mojego dzieciństwa. Jak spadłam ze schodów lub jak zjadłam karmę dla kota. Śmiał się jak nigdy dotąd. Nigdy nie słyszałam, że tak się śmiał. Przez cały dzień i noc jechaliśmy do Chicago. Około 4 nad ranem zaproponowałam mu, że teraz ja poprowadzę. Zgodził się i zamieniliśmy się miejscami. Jechałam przed  siebie aż do 9 rano kiedy Justin się obudził. Zostało nam jakieś 100 kilometrów do Chicago. Zjechałam do stacji, gdyż byliśmy głodni i chciało mi się siku.
Kiedy poszłam do toalety Justin poszedł kupić paliwo oraz dwie kawy. Gdy zobaczyłam się w lustrze przeraziłam się. Sięgnęłam po szczotkę do włosów i powoli rozczesywałam włosy. Kiedy były one proste i odświeżone sięgnęłam do torebki po małą kosmetyczkę. Rozłożyłam przed sobą wszystkie kosmetyki i starałam się uratować moją twarz. Kiedy skończyłam nakładać na nią podkład i tuszowanie rzęs się skończyło - mogłam powiedzieć, że wyglądam jak człowiek. Zamknęłam się w kabinie i spoconą koszulkę i wygniecione spodnie przebrałam na letnią i zwiewną sukienkę, a obcierające trampki na nowe vansy od Justina. Wyszłam z łazienki i zauważyłam, że mój kochany siedzi na masce samochodu i czeka na mnie popijając kawę. Zwiewnie podeszłam do niego. Jego oczy się otworzyły, gdyż pierwszy raz widział mnie w sukience.
- Kochanie nie wiedziałem, że jesteś taka piękna - powiedział uśmiechając się.
- Dziękuje Justin. - wzięłam drugą kawę. Usiadłam obok niego i zaczęliśmy rozmawiać.
- Wiesz jak uroczo spałeś w nocy ? - pokazałam mu zdjęcie jak spał. Nie mogłam się powstrzymać od zrobienia zdjęcia.
- Dzięki Shawty. To co jedziemy dalej? - zapytał się mnie wyrzucając kubek po kawie do śmietnika.
Chciałam włożyć rzeczy pod moje nogi, ale Justin włożył moją torbę do bagażnika. Bieber trochę mnie przytrzymał przed wejściem do auta, kazał zakryć mi oczy. Kiedy pozwolił mi je odsłonić zobaczyłam, że dach naszego auta zniknął.
- I jak ci się podoba księżniczko? - zapytał całując mnie w policzek.
- Jesteś niemożliwy - powiedziałam, a on w tym momencie wsiadł do auta. Usiadłam obok niego i od razu odjechał.
*
OCZAMI JUSTINA:
Kiedy jechaliśmy Amy oglądała się dookoła. Podziwiała widoki. Jej włosy były w objęciu wiatru. Ładnie było jej w sukience. Nigdy nie przypuszczałem, że będzie tak ładnie wyglądać. W połowie drogi zaczęliśmy razem śpiewać As Long As You Love Me. Miała piękny głos. Nie spodziewałem się tego.
- No no Shawty niezła solówka - zacząłem bić brawo.
- Lepiej się skup na drodze. Dochodzi 16 i zostało nam 15 kilometrów do Chicago. - powiedziała biorąc łyk wody do swoich ust.
Ubrałem okulary i chwyciłem ją za rękę. Dojeżdżaliśmy do centrum miasta.
- Kochanie dzisiaj spędzimy noc w... 7 gwiazdkowym hotelu - powiedziałem i zobaczyłem błysk w jej oku. Ucieszyła się po ostatniej nocy w motelu.
Podjechaliśmy pod wysoki hotel. Wziąłem torby z bagażnika i dałem kluczyki gościowi,który zabrał moje auto do garażu. Chwyciłem Amy za rękę i podeszliśmy do recepcji.
- Dzień dobry państwu w czym mogę pomóc? - zapytała się ze sztucznym uśmiechem.
- Poproszę na dwie noce najdroższy pokój jaki macie w tym hotelu - powiedziałem ściągając okulary.
 -JUSTIN - powiedziała z przerażenia Amy.
- Najdroższy pokój kosztuję 150 tyś za osobę za jedną dobę. Jest to pokój cesarski. Znajduję się on na samym szczycie wieżowca i posiada własne wejście na dach. - powiedziała
- Poproszę. - wyciągnąłem kartę i zapłaciłem 800 tysięcy za dwa dni w tym hotelu. Od razu dostaliśmy karty do pokoju i skierowaliśmy się do windy. Wcisnąłem guzik i winda pojechała.
- Czy ty masz coś z głową?! Mógł być zwykły pokój! - powiedziała szturchając mnie w ramię. Winda zatrzymała się na ostatnim piętrze. Otworzyłem kartą pokój
- Niezwykły pokój dla niezwykłej damy - powiedziałem wpuszczając Amy pierwszą.
Wzięła głęboki oddech. Nie mogła uwierzyć w to co widzi. Zaczęła chodzić wszędzie i sprawdzać gdzie co jest. Przebrała się najpierw w shorty i koszulkę.
- JUSTIN! KOCHAM CIĘ ! - rzuciła się na mnie a ja ją złapałem w moje ramiona. Zaniosłem ją na dach. Powoli się ściemniało. Była tak wniebowzięta widokiem, że zaczęła płakać.
Wziąłem ją na ramiona i zacząłem nią kręcić- umierała ze śmiechu. Bardzo ją kocham. Jak nikt inny. Czułem, że te dwa dni będą wspaniałe. Wyjątkowe. Czułem, że z nią chce spędzić resztę życia, ale ona jeszcze nie wiedziała co zamierzałem zrobić za 2 tygodnie.
Położyłem ją na ziemi i delikatnie pocałowałem.
- Wszystko dla ciebie zrobię kochanie - powiedziałem po czym złożyliśmy sobie gorące pocałunki.
____________________________________________________-
I CO TERAZ BĘDZIE? :C KOLEJNA CZĘŚĆ JUTRO. KOCHAM WAS.
CAŁUJE:*/ALEX

CZĘŚĆ 12. ZDRADA.

OCZAMI JUSTINA.
Biegałem po całym domu uciekając przed Amy. Po 30 minutach poddałem się i mnie złapała. Zaciągnęła mnie do łazienki, a ja krzyczałem, że nie chce.
- Panie Bieber - powiedziała z miną jakby była moją mamą. - Usiądź, uspokój się. Jesteś głową GANGU, a boisz się zmiany opatrunku? To nie dorzeczne - powiedziała odwijając mój bandaż.
- Pani Bieber - chrząknąłem - nie dorzeczne jest to, że nie boisz się przebywać w moim otoczeniu. - powiedziałem, a ona specjalnie przycisnęła palec do mojej rany.
-AŁA! -krzyknąłem.
- To za kare - powiedziała zwijając zakrwawiony bandaż. - teraz tu siedź idę po kartkę od pani doktor. - wyszła z łazienki. Wstałem i zobaczyłem swoją ranę w lustrze. Była koszmarna. Cała fioletowa i czerwona.
Usłyszałem, że się zbliża i usiadłem.
- A więc tak Panie Bieber najpierw przemyjemy Panu ranę wodą i solą fizjologiczną  następnie potrzemy maścią, a na sam koniec zabandażujemy - powiedziała zakładając lekarskie rękawiczki.
- Tak jest Pani Doktor - powiedziałem się uśmiechając. Myślałem, że zmięknie, ale ona już przykładała do mojej rany watę zamoczoną w soli. Krzyczałem z bólu. Zabawne jest to - nie krzyczałem kiedy mnie postrzelono i kiedy zabierali Amy. a krzyczę teraz jak czyści moją ranę.
- No już Panie Bieber. Teraz tylko musimy zabandażować - sięgnęła po bandaż i zaczęła z precyzją owijać moje ramię. - Skończone powiedziała. Nastawiłem usta,aby dała mi Buziaka. Nie dała mi.
- Halo a co z buziakiem ? Chce jakąś nagrodę! - powiedziałem idąc za nią.
- Nagrodę to dostaniesz jak zjesz to - odwróciła się z tacą na, której był rosół. - uderzyłem ręką o twarz. Pokazała mi ręką fotel. Usiadłem i zaczęło się przedstawienie z karmieniem.
*
OCZAMI AMY
Justin nie był chętny do jedzenia. Zaczynał mnie szantażować.
- Justin jedz połowę proszę cie. - powiedziałam trzymając łyżkę z zupą w powietrzu.
- Jeżeli mnie pocałujesz - powiedział zaplatając ręce na nogi.
- Zrobię to jeżeli zjesz połowę - powiedziałam podając mu miskę.
- ZGODA PANI BIEBER - zaczął z niechęcią jeść. - Skończyłem - pokazał mi pustą miskę.
- Dobry chłopiec. Teraz idziesz spać - powiedziałam pokazując mu łóżko.
- HALO A BUZI?! - powiedział ze zdziwieniem.
- Nikt nie powiedział, że teraz - wyszłam z pokoju. Usłyszałam jak Jus rzucił poduszką o drzwi.
Zeszłam na dół do chłopców.
- Hej chłopaki - powiedziałam. Chwyciłam jabłko i zapytałam się ich - Jakie macie plany na dziś ?
- Będziemy szukać tego kto postrzelił Justina. - powiedział dumnie J.Z
- No a ty Shawty? - zapytał się Daniel.
- Justin... - westchnęłam i ugryzłam jabłko.
Chłopcy zaczęli się zbierać. Uzgodnili, że zostanie ze mną i Justinem Daniel. Na wszelki wypadek.
*
Poszłam na górę zobaczyć, czy Justin śpi. Spał jak dziecko. Zamknęłam cicho drzwi i gdy się odwróciłam weszłam w Daniela.
- Chodź Amy pokaże ci coś - złapał mnie za rękę i pociągnął do swojego pokoju. Jego pokój był o wiele mniejszy niż Jusa. Wszystko było w nim skromne.
- Przytulnie tutaj - powiedziałam przyglądając się zdjęciom na ścianie.
- Dzięki. Amy..? - zapytał się siadając na łóżku.
- Słucham cię Daniel - powiedziałam patrząc na niego.
- Chciałbym ci coś opowiedzieć. - pokazał mi żebym usiadła. zrobiłam to.- Kiedy miałem 12 lat dołączyłem do tego gangu. Jestem sierotą. Od zawszę J.Z był głową gangu, ale kiedy dołączył się do nas Justin.. wszystko się zmieniło. Justin zdominował nas wszystkich. Dołączył on do nas jak miałem 16 lat. On już miał wtedy 17. Zabijał wszystkich. Pewnego razu zabił moją dziewczynę. On tego nie wie. - pokazał mi jej zdjęcie. - Jest bardzo do ciebie podobna. Widzisz?
Zobaczyłam jej zdjęcie. Była moją kopią. Kropla w krople.
- Jak to możliwe? - zapytałam się oddając mu zdjęcie.
- Nie wiem. Na prawdę nie wiem. Słuchaj nie obwiniaj Justina o to, że zabija... On umie kochać. Jesteś 1 osobą, którą tak kocha. - powiedział przysuwając się do mnie. Moje serce zaczęło jeszcze bardziej bić. Czułam puls w żyłach. Przyspieszał. Gorąca fala perfum Daniela obiła mi się o nozdrza.
- Nie miej mi tego za złe... - objął mnie ręką - bo ja wiem, że ty kochasz Justina...
- Daniel puść mnie proszę! - wtedy mnie pocałował. Spoliczkowałam go. Wyrwałam się z jego objęć i pobiegłam do pokoju Justina zamykając pokój na klucz. Padłam na ziemię i zaczęłam płakać.
- Shawty... co jest? - usłyszałam głos Justina.
*
OCZAMI JUSTINA.
-Shawty co jest? - zapytałem się drugi raz. Wyszedłem z ciepłego łóżka i podszedłem do niej.
- Shawty co jest do cholery! - patrzyła się na mnie i płakała. Usiadłem przy niej i wzięłam ją na kolana. Kołysałem ją jak małe dziecko. Po chwili zaczęła mówić.
- Daniel.. Daniel mnie wziął do pokoju... i ... i ... mnie pocałował... - powiedziała czerpiąc mało powietrza.
Poczułem furie w żyłach. Moje źrenice powiększyły się. Przypomniałem sobie coś. Scenę kiedy zostałem postrzelony. Kiedy oberwałem Daniel wyszedł za drzewa jako pierwszy. Miał odblokowaną broń.
- Daniel.! Nie bój się słońce zaraz wracam. Nie ruszaj się z pokoju. - położyłem ją na łóżku i wziąłem broń. Zamknąłem jej drzwi na klucz.
- DANIEL GDZIE TY JESTEŚ?! -Krzyczałem z całej siły. Usłyszałem strzał. Z pokoju Amy.
- Amy... - szybko otworzyłem jej drzwi i zobaczyłem Daniela, który ją przytula i całuje, a ona płacze.
- Widzisz Amy... albo będziesz moja albo nikogo... - powiedział. Stałem bez ruchu. Miał mnie na celowniku. Nagle stało się coś co do końca życia będę pamiętam. Amy wyciągnęła broń ze spodni i strzeliła do Daniela. Padł na ziemię, a ona cała się trzęsła. Puściła broń na ziemię i upadła.
Podbiegłem do niej i mocno przytuliłem.
- BIEBER?! WSZYSTKO W PORZĄDKU?! - przybiegł J.Z z Alanem.
- Zabierz ciało Daniela. To on nas zdradził. - powiedziałem z zimną falą przytulając Amy. Cała się trzęsła i nie mogła przestać.
Położyłem się z nią do łóżka. Wtuliłem ją w siebie i czekałem na moment, aż zaśnie. Po godzinie leżała bez ruchu i równo oddychała. Przykryłem ją kołdrą i wyszedłem z pokoju. Zszedłem do chłopaków.
- To Daniel chciał mnie zabić. Celował w moje serce, ale chybił. - powiedziałem do nich.
- Czemu jej nie zostawisz w Kansas.? - zapytał się J.Z.
- Dlatego, że ją ... kocham. - westchnąłem.
- Rozumiem. Kiedy jej mama wraca? - zapytał się Alan.
- Za tydzień. - odpowiedziałem.
Wyszedłem z pokoju. Skierowałem się do ogrodu. Wszędzie można było poczuć zapach dojrzewających owoców. Podszedłem do jednego drzewa i zerwałem owoc. Rzuciłem je w górę, wyciągnąłem broń i strzeliłem w środek. Rozpadło się na kawałki . Wziąłem papierosa zza ucha i zapaliłem. Czułem, że ta noc będzie nie spokojna. Dlaczego? Znowu zawiniłem i pozwoliłem by jej stała się krzywda.
- Jeżeli jeszcze raz to się stanie... skończę ze sobą - powiedziałem.
*
Kiedy się uspokoiłem poinformowałem chłopców, że jutro zorganizujemy melanż. Kazałem im kupić alkohol pozapraszać ludzi i te inne pierdoły.
Skierowałem się do pokoju gdzie zauważyłem, że moja księżniczka siedzi w fotelu i patrzy się za okno.
- Shawty..? - podszedłem do niej i wziąłem ją na ręce. - Wszystko okej?
- Justin.. błagam nie zostawiaj mnie nigdy samej... błagam... - powiedziała kładąc swoją głowę na moim ramieniu.
- Nigdy cię już nie zostawię rozumiesz? Jesteś moja. Nikogo innego. Jutro ci to wynagrodzę. Obiecuję. - pocałowałem ją w czoło.
- Jak? - zapytała. Zauważyłem błysk w jej oku.
- Zobaczysz. - złożyłem pocałunek na jej ustach. Staliśmy tak przez 2 godziny. Oddaliśmy się gorącej letniej nocy...
_____________________________________________
OHOHO. spodziewaliście się tego? ja też nie.
A więc dzisiaj dodam jeszcze jedną część : )
Tą część dedykuję Zuzi Piórkowskiej - wygrała grę dzięki czemu ta część jest dla niej.
mam nadzieje, że na to liczyłaś kiedy mi pomogłaś wybrać temat :*
Pamiętajcie never say never. Całuje/Alex
MÓJ TT : 3333 https://twitter.com/Believe_345

CZĘŚĆ 11. SEN

WSZYSTKO OCZAMI AMY.
- Byliście w szpitalu? Dzwoniliście po lekarza? COKOLWIEK W OGÓLE ZROBILIŚCIE?! - krzyczałam jak najęta i ściągałam bandaż z ramiona Jusa.
- Nie. Nigdzie nie dzwoniliśmy. Czy ty naprawdę jesteś taka tępa, że Justin ma jechać do szpitala? Wiesz, że wtedy będą się pytać jak to się stało co robiliśmy wcześniej. A ja jestem 100 procent pewny, że on cię powiadomił o rzeźni. - Daniel z każdym słowem stawał się coraz zimniejszy. Przetarłam ręką czoło Justina
- Przecież on ma gorączkę! Czy Justin miał jakiegoś lekarza, gdy coś mu się działo ? - zapytałam wchodząc do łazienki.
- Tak miał. Panią Jones. - powiedział J.Z gdy ja wyszłam z mokrym ręcznikiem z łazienki. Panowała krótka cisza jak położyłam ten ręcznik na czole Justina.
- Daj mi jej numer. Nie pozwolę się mu wykrwawić na śmierć. - powiedziałam dostając telefon od Alana.
Pani Jones będzie za 15 minut. Trwało to cholernie długo, gdyż Justin z każdą chwilą tracił swój kolor skóry. Stawał się biały jak ściana.
*
Kiedy Pani Doktor przyjechała poprosiła wszystkich o wyjście z pokoju. Siedziałam pod drzwiami pokoju i wysłuchiwałam się krzykom Justina. Bolało mnie to. Siedziałam i czekałam, aż dostanę pozwolenie na wejście do środka. Minęła godzina - Justin nadal jęczał z bólu.
- Chcesz kawy Amy? Może chcesz iść się przespać? - zapytał się Daniel.
- Nie dziękuje Daniel. Będę czekać aż w końcu to wszystko się skończy. Daniel zrozumiał to i zszedł na dół do salonu. Wrócił po 5 minutach podając mi koc. Podziękowałam mu. Walczyłam z sobą jak najdłużej,aby nie zasnąć. Ale w końcu moje powieki się zamknęły i odpłynęłam w długi sen...
Śniła mi się sytuacja z Justinem. Ta w której kłóciliśmy się w Motelu. Byłam trzecią osobą - obserwowałam Justina jak wcześnie wstał i zostawił mnie samą w łóżku. Zobaczyłam, kto go tak pobił. Zrozumiałam, że to był ten sam co Justin go zabił. Zabolało mnie to. Ostatnią sceną jaką zobaczyłam był Justin który całował mnie na łóżku...
- Amy słonko obudź się - szturchnęła mnie pani Doktor. - Już wszystko dobrze. Usunęłam z ręki Justina nabój. Teraz śpi. Odzyskał przytomność pół godziny temu i pytał się o ciebie. Proszę tu masz listę co musisz robić z jego ręką przez 4 dni. - podała mi kartkę. Podniosłam się i przytuliłam ją dziękując.
Kazałam Alanowi, żeby zapłacił jej. Poszedł po swój portfel i kiedy tylko jej zapłacił ona zniknęła z domu.
Weszłam do pokoju i ujrzałam spokojnie śpiącego Justina. Jego ręka już nie krwawiła, ale miał on ją zabandażowaną. Położyłam kartkę na półkę. Podeszłam trochę bliżej do niego. Zmieniłam mu ręcznik na bardziej zimny. Przysunęłam sobie fotel i usiadłam obok niego trzymając go za rękę. Wyglądał na zmęczonego, ale odzyskał swój odcień skóry. Patrzyłam jak jego klatka piersiowa podnosi się i opada w tym samym tępię. Nie mogłam zrozumieć, że mogłam go stracić.
Wstałam i wzięłam z szafki Justina papierosa. Wyszłam na taras i zapaliłam.
Niebo było całe fioletowe. Zbliżała się noc i można było wyczuć wilgoć.
- Dzisiaj w nocy będzie burza - powiedziałam wypuszczając idealne koło z ust. Kiedy kończyłam usłyszałam, że Justin coś mówi. Przydeptałam papierosa i weszłam do środka.
- Amy...? Co ty tutaj robisz...? - zapytał wyczerpanym głosem. Pogłaskałam go po głowie ścierając jedną łzę z jego policzka.
- Jestem w twoim pokoju i zajmuję się moim postrzelonym chłopakiem. - uśmiechnęłam się.
- Przecież wyleciałaś... przecież - przerwałam mu
- Cichutko Jus Cichutko.. jestem tutaj przy tobie. Wróciłam gdy tylko się dowiedziałam, że coś ci jest. A teraz idź spać dobrze ? - powiedziałam nadal się uśmiechając.
- Pod warunkiem, że położysz się obok mnie- powiedział po czym wskoczyłam do łóżka i mocno się w go przytuliłam.
On zasnął pierwszy. Widziałam pierwsze błyskawice z daleka. Nie lubię burz. Zapowiadają one zło - powiedziałam sama do siebie.
Zamknęłam oczy i spróbowałam zasnąć. Za 4 podejściem udało mi się.
*
Rano kiedy się obudziłam Justin już nie spał. Siedział i czytał Biblię.
- Hej słońce - powiedział całując mnie w czoło. - Jak się spało.?
- Justin od kiedy czytasz Biblię? wow nieźle. Spało mi się źle, bo strasznie chrapałeś - kłamałam. On spał idealnie. Bez żadnego chrapnięcia.
Justinowi zrobiło się głupio i zaczął mnie przepraszać po czym powiedziałam mu, że żartowałam.
- Shawty nie ładnie kłamać. - powiedział łobuzersko się uśmiechając.
- Powiedział ten co niby nigdy nie kłamie - powiedziałam wstając z łóżka.
- Shawty zostawiasz mnie? - zrobił smutną minę.
- Jus ja idę pod prysznic. Ty masz leżeć. - poszłam do łazienki. Po chwili otworzyłam drzwi i powiedziałam - Bieber mamy potem do pogadania. - zamknęłam drzwi i nie mogłam przestać się uśmiechać, bo zobaczyłam strach w jego oczach. Postanowiłam zrobić sobie długą kąpiel. Napuściłam wody do ogromnej wanny i wlałam różany płyn. Wskoczyłam do wody. Moje ciało mogło wreszcie odpocząć po tych wszystkich zdarzeniach.
Zdałam sobie sprawę, że jeszcze wczoraj byłam w Kansas tęskniąc za Jusem. Moje myślenie przerwało pukanie do drzwi.
- Shawty weź wyłaź. Muszę siku ! - krzyczał Justin. Zaczęłam się śmiać.
- Justin idź na dół do łazienki. Sorry skarbie ! KOCHAM CIĘ !  - krzyknęłam i usłyszałam jak Justin trzasnął drzwiami.
Siedziałam jeszcze w wodzie przez 10 minut. Potem wyszłam osuszyłam się i przebrałam w koszulkę Justina oraz jeansy. Wysuszyłam swoje włosy i zaplotłam je w warkocz.
Kiedy wyszłam z łazienki Justin stał w oknie.
- O czym myślisz - zapytałam się kładąc mokry ręcznik na fotel.
- O tobie. - podeszłam do niego i pocałowałam go. - Nie pozwolę ci już nigdy odejść wiesz? - powiedział po czym złożył pocałunek na moich ustach. - Smakujesz miętą i tytoniem słońce - zaczęłam się śmiać. Justin uśmiechnął się.
- Justin chodź czas na zmianę opatrunku - powiedziałam.
Justin uciekał po całym domu bo nie chciał żadnej zmiany.
- JUSTIN DREW BIEBER DO MNIE. - Krzyczałam a chłopcy nie mogli przestać się śmiać.
Zdaję się, że to moja nowa... rodzina.