OCZAMI JUSTINA.
To co przed chwilą usłyszałem – zadziałało na mnie jak kop
adrenaliny. Ja? Ojcem? Niedorzeczne. Z całej siły przytuliłem Amy, jedną ręką
wycierając jej łzy z policzka.
- Amy najdroższa, czemu płaczesz? – pocałowałem ją w czoło.
Nastąpiła głucha cisza. Jedynym dźwiękiem jaki można było usłyszeć to nierówny
oddech Amy.
- Justin… - westchnęła łapią mnie za koszulkę – bardzo się
cieszę, ale czy my damy rade? Czy jesteśmy bezpieczni?
Tego się bałem najbardziej. Miała rację. Nie będziemy
normalną rodziną.
- Tak – bez zastanowienia powiedziałem – Jedyne czego możemy
się obawiać to wybór imienia dla dziecka.
Uśmiechnęła się i zachichotała. O to mi chodziło. O danie
poczucie bezpieczeństwa.
- Czeka nas wspaniałe 9 miesięcy – wspięła się na palce i
pocałowała mnie w usta. Otuliłem ją ręką.
-Chodźmy do domu kochanie. Trzeba zacząć ciebie dbać. –
wziąłem ją na ręce i zaniosłem do domu.
Już zamiast jej łez widziałem piękny uśmiech.
Kiedy poszła pod prysznic pozwoliłem sobie wyjść na
papierosa. Uspokoiło to mnie i w końcu mogłem poukładać myśli. Zostanę ojcem,
przez co jeszcze bardziej kocham Amy. Będę musiał teraz chronić ją i dziecko
przed moim złym życiem. Biedna Amy… ona nic jeszcze o mnie nie wie.
- Justin? – z myślenia wyrwało mnie ciche wołanie Am.
Rzuciłem papierosa na ziemię i wszedłem do pokoju. Moja księżniczka stała w
moim za dużym podkoszulku. Trzęsła się. Instynkt kazał mi podejść do niej i
utulić do snu. I tak zrobiłem.
- Słucham? – przykryłem ją atłasową kołdrą.
- Kładź się przy mnie w tym momencie. – Pociągnęła mnie za
rękę przez co leżałem tuż obok niej.
- Kocham was – pocałowałem ją w usta.
- Ja ciebie też i jestem pewna, że ono ciebie też.
Objąłem ją ręką i cicho nuciłem naszą piosenkę. W końcu sen
opanował ją i mnie…
~***~
OCZAMI AMY.
Strzał. Krzyk. Płacz. Dziecko.
Obudziłam się w środku nocy łapczywie czerpiąc powietrze.
Ręką szukałam Justina. Znalazłam go.
- Uf… to był tylko sen – cicho powiedziałam starając się nie
obudzic Jusa.
Znowu położyłam się przy nim. Wzięłam swoją dłoń i zaczęłam
masować brzuch. Myśl, że w nim jest nasze dziecko… Przerażało to mnie. Chociaż
jeszcze się nie urodziło – kochałam je. Najmocniej na świecie. W myślach nuciłam kołysankę mojej mamy i
zasnęłam.
Obudził mnie dźwięk mycia zębów. A dokładniej zębów Justina.
Mozolnie otworzyłam oczy i zobaczyłam Biebera w samym ręczniku, myjącego zęby.
Przeglądał się w lustrze i zobaczył, że się obudziłam.
- Obudziłem cię? – wyciągnął szczoteczkę z ust.
- Nie, nie obudziłeś – przeciągnęłam się w łóżku – głodna
jestem.
Uśmiechnął się do mnie. Wszedł do łazienki.
- Na co masz ochotę? – krzyknął z niej. Bez zastanowienia
wstałam z półka i podbiegłam do niego. Koszulka Justina na moim ciele była
wymiętolona. Włosy potargane, a policzki zarumienione. Miał już na sobie
bokserki. Podbiegłam do niego i pocałowałam go gorąco w usta. Podniósł mnie i
posadził na blacie.
- Ciebie – cicho powiedziała całując go szyi.
- Jesteś piękna, wiesz? – założył mi za ucho jeden kosmyk
włosów. Uśmiechnęłam się. Jego miłość była do mnie tak szczera i prawdziwa, że
czułam ją w kościach.
- Zjadła bym może…. Kanapki z dżemem oraz słoną jajecznicę –
oblizałam usta.
Zaczęliśmy się śmiać tak jakby nic się nie stało. Przeszłość
nie miała znaczenia. Ona tylko umocniła nasze uczucie do siebie.
- Dobra, a więc ty się ubierz, a ja pójdę przygotować Ci
śniadanie. – pocałował mnie w czoło i wyszedł z łazienki. Odetchnęłam. Omyłam
swoją zmęczoną twarz lodowatą wodą. Z niechcenia narzuciłam na siebie luźną
koszulkę Justina oraz spodnie od dresów.
Zastałam go w kuchni, czekającego na mnie ze śniadaniem.
- Madame – podszedł do mnie i zaprowadził do stołu. Posadził
mnie i podał tacę.
Kiedy ja pałaszowałam swoje śniadanie Justin siedział po
przeciwnej stronie i pisał sms.
- Z kim tak piszesz? – przełknęłam ostatnią łyżkę
jajecznicy.
-Z nikim kochanie – wyłączył telefon i schował do kieszeni –
Dzisiaj zabieram cię na spacer po plaży. Ale ubierz się ciepło, aby dziecku nie
było zimno.
Przegiął. Doskonale o tym wiedział. Wstałam z miejsca ‘’
zabijając go’’ wzrokiem.
- O co ci chodzi? – wsadziłam z hukiem talerz do umywalki –
Dziecko nie ma jeszcze 10 centymetrów, a ty już takie rzeczy odstawiasz! Justin
weź się ogarnij!! Jeszcze doprowadzisz do tego, że
- Że co?! – zdenerwował się. Widziałam w jego oczach furię.
- Doskonale wiesz co mam na myśli! O tak! Usunę tą ciąże! –
co ja do cholery powiedziałam? Stał i widziałam jego wyraz twarzy. Próbował opanować
krzyk, albo płacz.
Niestety ja nie jestem taka twarda i popłakałam się.
Pobiegłam na górę do pokoju zatrzaskując za sobą drzwi. Usiadłam na ziemi i
oparłam się o ścianę. Łzy same zaczęły mi spływać po policzkach. 1:1. Teraz ja
przesadziłam.
Modliłam się, aby tu przyszedł i przeprosił. Ale tego nie
zrobił.
Zegar wybił 13 po południu. Wytarłam swoje mokre policzki i
wyszłam z pokoju. Justina na piętrze nie było. Zeszłam powoli na dół. Też
nikogo nie było. Drzwi do ogrodu były otwarte. Instynkt zaprowadził mnie do niego. Kwiatu
rozkwitały, a ptaki śpiewały swoją pieśń.
Nie było go.
- Justin? – cicho powiedziałam rozglądając się dookoła.
Usłyszałam ciche westchnięcie za drzewem. Tak. To musiał być
Justin. Musiał.
Podbiegłam do niego i gdy miałam się wychylić ręka Justina
złapała mnie za nadgarstek. Serce błyskawicznie przyśpieszyło. Zamknęłam oczy z
nadzieją, że to tylko sen.
- Amy.
- Justin? – byłam już w jego objęciach. Nie wiedziałam co
się dzieje.
Pocałował mnie w czoło.
- Masz racje. Masz cholerną racje co do tego wszystkiego.
Nie powinienem się tak przejmować nie powinienem w ogóle pozwolić ci za mnie
wyjść
- Justin..
- Nie przerywaj mi. Jestem fatalnym przyjacielem, mężem, i
na pewno też ojcem. Nigdy nie będziemy mieć zajebistej szczęśliwej rodziny Amy.
Nigdy, bo ja mam masę wrogów. W każdym momencie mogą nas zaatakować i odebrać
mi ciebie. A ja bym tego nie zniósł. Posłuchaj mnie – wziął moją dłoń. – Nie
chce cie stracić. I póki jesteś ze mną narażam cię na to. Kocham cię. Jestem naprawdę szalony jeżeli jeszcze cie
nie spławiłem. A wiesz czemu tego nie zrobiłem? Bo jesteś moim powietrzem i bym
nie przetrwał bez ciebie dnia, tygodnia, miesiąca , roku… - złożył na moich
ustach lekki pocałunek. Dopiero teraz wiedziałam co to znaczy pocałunek. Nikt
jeszcze mnie tak nie pocałował. Z miłością i delikatnością. Rozpływałam się.
Chciałam przerwać, ale nie mogłam. Mięśnie odmawiały posłuszeństwa.
- Justin… przestań… - odepchnęłam go od siebie. – Ja tak naprawdę nie chce tego dziecka… -
widziałam w jego oczach przerażenie.
- Ale dlaczego Amy? – oparł się o drzewo.
- Mam 19 lat… a ty ile masz?
- 20.
- Nie uważasz, że to za szybko za dziecko? Dopiero od paru
miesięcy jesteśmy małżeństwem i przez tego Titanica jestem w ciąży. Nie chce
być tak szybko mamą… Jeszcze nie posmakowałam życia – moje żyły płonęły.
Zagryzłam usta.
Justin popatrzył w niebo i jakby próbował się uspokoić.
- Wybór należy do ciebie. Ja nie chce wpływać na ten wybór.
– włożył ręce w kieszenie i ruszył do wejścia – Jadę na miasto. A ty rób co
chcesz – zatrzasnął drzwi.
Jedyne co teraz chciałam zrobić to znaleść się pod ziemią i
nie żyć.
~***~
OCZAMI JUSTINA.
To był jej wybór. Nie mój. Bardzo tego dziecka chce, ale ona
jak widać nie.
Wsiadłem do auta ze złości zatrzaskując drzwi. Założyłem
okulary na oczy i włożyłem klucz do stacyjki. Lekko odetchnąłem i wcisnąłem
pedał gazu. Rozglądałem się po okolicy, ale nikogo nie było. A to bardzo
dziwne, gdyż dochodzi 14 po południu.
BUM.
Nagle przed moimi oczami ukazały się wspomnienia. Porwanie
Amy. Nocka w Motelu. Jej sukienka. Oświadczyny. WSZYSTKO.
Gwałtownie zahamowałem. Czułem, że moje żyły zaczynają mnie
parzyć. Paliłem się od środka. Z całej opresji obudził mnie dźwięk telefonu.
- Słucham?! – warknąłem z trudem oddychając.
- Czekam już na ciebie – rozłączył się.
Wziąłem parę wdechów i oblizałem
usta. Czas na spotkanie. Pojechałem dalej.
Podjechałem pod umówione miejsce i wyszedłem z auta. Szybkim
krokiem podążyłem w ciemną uliczkę. Tak jak myślałem czekał już tam na mnie.
Opierał się o drzwi i palił papierosa.
- I co Bieber? Jak tam po małym wypadku? – szyderczo się
uśmiechnął. – Oh no tak nic mi nie zrobisz. Bo możesz ją stracić. – roześmiał
się.
- Zamknij się. – rzuciłem mu podłe spojrzenie. – Po co do
mnie do cholery pisałeś? Wiesz, że nie siedzę już w tym gównie od kiedy Amy…
- Amy Amy Amy… nasza mała Amy. Przestań się opierać na niej
i zacznij działać. Ona ci podcina skrzydła brachu. – poklepał mnie po plecach.
– Nie pamiętasz tych twoich nocnych wyczynów? Jak wciągałeś tyle koki ile
mogłeś? – potarł nos.
- Nie chce pamiętać. Przejdź w końcu do rzeczy. – roześmiał
się. Dopiero teraz zauważyłem, że ma na sobie czarny długi płaszcz.
- Nie bez przyczyny cię tu wezwałem. Masz potencjał. Moja
umowa jest prosta i krótka. – chrząknął. – Dołączasz do mnie, a ja zostawiam w
spokoju twoją Amy. Nie masz wyboru Bieber. Patrz – podał mi telefon a na nim
jej zdjęcia. W dodatku z dzisiaj. – w każdej chwili mogę ją zabić.
Myśli plątały mi się w głowie. Co robić ?! CO ROBIĆ?!
- Ona jest w ciąży. Dobrze o tym wiesz. Daj mi 9 miesięcy
spokoju, a będę cały twój. – zacisnąłem pięści.
- Niech ci będzie Bieber… czekaj na moje instrukcje.Jeżeli
nie… to po niej – zniknął w ciemności.
Co ja narobiłem? Nie tylko nie to… Muszę przekonać ją do
ciąży.. a potem wywieść jak najdalej umiem.
_____________________________________________________
na razie tylko tyle. eloo./Alex
booooooskie *__*
OdpowiedzUsuńkocham to ♥
OdpowiedzUsuńŚwietne! Ile emocji! Czytam, czytam i nie mogę się oderwać! Czekam na następną część ;* ;* *.* *.*
OdpowiedzUsuńCudowne ! Czekam nn <3
OdpowiedzUsuńCudny blog.Czekam z niecierpliwością nn.....
OdpowiedzUsuńJuż się nie mogę doczekać.....
Życzę ci Weny na dalszą część......
Całuje Uzależniona Od Ciebie ;*
Hhoavsobsksifikipndjdkdnd <3
OdpowiedzUsuńŚwietnee *.* Czekam na kolejny rozdział :D
OdpowiedzUsuńSuper *,*
OdpowiedzUsuńJak się cieszę że kontynuuje tą opowieść ;))
Czekam na następny <3333
No po prostu boskie! po prostu świetne boskie wspaniałe masz talent do pisania takich opowiadań! <3 :* Masz świetne opowiadania i piszesz świetnie i wgl.. Kocham twoje opowiadania i z niecierpliwością czekam na kolejne *_* BOSKIEE!!! *_* *_* *_* *_*
OdpowiedzUsuń*-* *-* *-* ;******* <3 <3
ŚWIETNEEEEEEEEEEE BOSKIE <3 BRAK mi słów CZEKAM NA KOLEJNY
OdpowiedzUsuńKiedy następna część bo trochę już czekam?
OdpowiedzUsuńBOSKIEEE <3