Leżeliśmy wtuleni w siebie. Rozmawialiśmy, ale musiałam się go o to zapytać.
- Justin..? Nie wydaję ci się to jakieś dziwne, że znamy się około 5 dni, a już jestem twoją dziewczyna i tak dalej...? - zapytałam bawiąc się jego palcami.
- Słońce. A przeszkadza Ci to? Dobrze wiesz, że możemy zerwać. Tylko wtedy nie będzie tak fajnie jak teraz jest. - spoważniał - Słucham Amy, ktoś chce cię mi zabrać rozumiesz? A ja na to nie pozwolę. Nie dam Cię nikomu skrzywdzić. - Usiadł na łóżku pocierając swój kark.
Nastąpiła cisza. Justin wyszedł z pokoju. Zostałam sama. W duszy przeklinałam na siebie, czemu się go o to zapytałam. Po pięciu minutach zaczęłam szukać Justina po domu. Wszędzie było tylko słychać przerażający płacz i błaganie po litość. Głosy dochodziły z ..
- Piwnica. - powiedziałam i pobiegłam do drzwi od piwnicy. Nie chętnie zeszłam po schodach, ale na dole paliło się światło. Kiedy byłam na dole z całej siły przycisnęłam rękę do ust, żeby nie krzyknąć, ale było za późno. Zobaczyłam Justina, który bił z całej siły i groził jakiemuś chłopakowi. On? To nie dorzecze przecież przed chwilą mnie przytulał... NIE.
- Amy.. - powiedział. A ja w tamtej chwili zemdlałam od tej ilości krwi.
*
OCZAMI JUSTINA.
- Amy.. - powiedziałem rzucając broń na ziemię. Podbiegłem po nią szybko, żeby nic sobie nie zrobiła. Kazałem Nickowi zaprowadzić ją na górę do łóżka.
Kiedy poszedł z nią zacząłem dokańczać robotę.
- Słuchaj Lukas. To była dziewczyna, którą kocham. Zobaczyła to czego nie powinna zobaczyć rozumiesz?! Zapytam się jeszcze raz! CZEMU ON CHCE JĄ NIE MNIE?!! - krzyczałem i odblokowałem broń. - Czemu mnie śledziłeś?!!
- Zemsta... - szepnął i właśnie w tej chwili zabiłem go. Z zimną krwią. Stałem nad nim i tylko patrzyłem jak z jego ciała wychodzi duch. No i duża ilość krwi.
- J.Z zajmij się ciałem. Zakop je, spal cokolwiek błagam ja nie mam do tego głowy. - Posłuchał się mnie. Wytarłem ręce w ręcznik i poszedłem do Amy.
Nadal nie odzyskała przytomności. Pogłaskałem ją po głowie i wtedy się obudziła.
- Kochanie... - szepnąłem.
- NIE DOTYKAJ MNIE! - odsunęła się tak, że spadła z łóżka. Szybko wstała i podeszła do okna. - JESTEŚ MORDERCĄ! SKRZYWDZIŁEŚ NIEWINNEGO CZŁOWIEKA! - zaczęła ze strachu ciężko oddychać. Podszedłem trochę bliżej, a ona zaczęła się bać.
- On nie był niewinny... Musiałem to zrobić zrozum to! On na ciebie polował ! A ja ci obiecałem, że nic ci nie będzie.! Teraz ma nauczkę, bo nie żyje!! - krzyczałem tak, że chłopcy na dole umilkli.
Amy zaczęły spływać łzy po policzkach.
- Wyjeżdżam. To koniec. Nie będę z mordercą, bo mnie jeszcze w nocy zabijesz! - krzyczała wyjmując rzeczy z szafy.
- AMY NIGDZIE NIE WYJEDZIESZ! NIE POZWOLĘ CI IŚĆ NA ŚMIERĆ. ROZUMIESZ?! ZOSTAJESZ TUTAJ.! - z całej siły złapałem ją za nadgarstki tak że zaczęła krzyczeć.
- Bieber! Uspokój się! Puść ją do cholery! - wtargnął J.Z i zabrał mnie z pokoju chociaż się wyrywałem.
Siedziałem pod drzwiami i słyszałem jak cicho płacze.
- Co ja narobiłem... - mówiłem sam do siebie. - Amy otwórz te drzwi... chce z tobą spokojnie pogadać... proszę ... - mówiłem, ale ona ani drgnęła. Spałem pod drzwiami. Nic. Rano kiedy zapukałem nic nie było słychać.
-Amy otwórz te cholerne drzwi. - otworzyła. Siedziała tyłem do mnie na łóżku.
Bez zastanowienia podszedłem do niej. Mocno przytuliłem. Ku mojemu zdziwieniu dała się. Cicho westchnęła. Popatrzyłem na jej oczy.
- Domyśliłaś się pewnie, że jestem gangsterem. Wiem, że ciężko to przyjąć, ale ja ciebie nigdy nie skrzywdzę. Nie umiał bym. Ze mną będziesz bezpieczna, bo moje serce zaczęło cię kochać. Mocno kochać - w tym momencie mnie pocałowała.
- Justin ja wszystko wiem. Daniel był u mnie w nocy i wszystko mi powiedział. Naprawdę nie przeszkadza mi to, że zabijasz ludzi, ale to jest po prostu strach, że cię stracę. - słodko westchnęła.
- Czyli już wszystko dobrze? - zapytałem z uśmiechem.
- Tak już wszystko dobrze. Teraz proszę muszę coś zjeść. Umieram z głodu. - Zaczęła chichotać. Wziąłem ją na ręce i zacząłem kręcić dookoła.
*
OCZAMI AMY:
- Justin przestań nie dobrze mi haha - zaczęłam się śmiać jak szalona. Postawił mnie na ziemi i otarł swoim nosem o mój. Za rękę poprowadził mnie do kuchni. Tam siedziała jego cała ekipa.
- Cześć chłopaki - powiedziałam machając ręką.
- Hej Amy! - powiedzieli w tym samym czasie. Justin zaczął do nich mówić, żeby pojechali sobie gdzieś na cały dzień. Dokończyli śniadanie i wyszli z domu trzaskając drzwiami.
- Na co dzisiaj księżniczka ma ochotę? - zapytał się mnie uśmiechając.
- Obojętne. - odpowiedziałam.
- Więc mogę być ja? - podszedł do mnie i pocałował mnie. - Justin to ja już wole na przykład kanapkę i sok. - odpowiedziałam a on zaczął się śmiać. - Co tak cię bawi Bieber?
- Bawi mnie to, że ja jestem lepszy od jakiejś kanapki, ale jak chcesz kochanie. - zaczął robić mi kanapkę.
- Jus jakie plany na dziś? - zapytałam pakując kawałek chleba do ust.
- Ale ty sexownie jesz... mrrr... - zaczął ruszać brwią.
- JUSTIN! - Rzuciłam w niego drugim kawałkiem chleba. Dostał w twarz.
- Ja ci tutaj robię jedzenie, a ty mi tutaj rzucasz po całym domu? O nie Amy. Lepiej uciekaj, bo jak cię złapie to będziesz wygilana na śmierć - rzucił się na mnie, a ja zaczęłam uciekać. Biegałam po całym domu. Po schodach po piętrze, aż w końcu wybiegłam do ogrodu. Biegałam jak szalona nie wiedzą gdzie jest Justin. Kiedy odwróciłam się stał za mną i złapał za ręce.
- Mam cię. - powiedział. Umilkłam. Zaczął iść na przód a ja do tyłu.
- Ufasz mi Amy? - zapytał a ja pokiwałam głową. Za nim się obejrzałam oboje byliśmy w basenie. Wciągnął mnie pod wodę i zaczął tam całować.
Kiedy skończył wyszłam z basenu bardzo często pobierając dużą ilość powietrza. Siedział w wodzie i się na mnie patrzył.
- Justin przestań się tak na mnie patrzyć proszę. Czuję się nie zręcznie. - powiedziałam wyciskając wodę z włosów. Nie odpowiedział tylko się na mnie patrzył.
*
OCZAMI JUSTINA :
Gdy oboje się wysuszyliśmy zaproponowałem księżniczce spacer po parku. Uradowała się. Czekałem na nią w aucie paląc papierosa. Kiedy wsiadła od razu pojechałem.
Po około 10 minutach jazdy dojechaliśmy do parku. Chwyciłem ją za rękę i poszliśmy oddać się trasie parku. Jak na popołudnie ludzi było bardzo mało naglę zobaczyłem chłopaka z gitarą.
-Hej mógłbym gitarę od ciebie bo chciałbym coś zagrać mojej dziewczynie - chłopak podał mu gitarę.
- Justin co ty wyprawiasz? - a ja zacząłem śpiewać
- AS LONG AS YOU LOVE ME WE COULD BE STARVING, WE COULD BE HOMELESS, WE COULD BE BROKE. AS LONG AS YOU LOVE ME I'LL BE YOUR PLATINUM I'LL BE YOUR SILVER I'LL BE YOUR GOLD AS LONG AS YOU LOLOLOLOLOLOLOLOVE ME LOVE.
Ludzie zaczeli zbierać się dookoła. Klaskali i wiwatowali.
- No i jak ci się podobało? - zapytałem.
- No niezły fałsz Bieber - zacząłem się śmiać przyciągnąłem ją trochę bliżej do siebie.
- Amy kocham cię.
- Ja ciebie też Bieber. Ja ciebie też... - niestety tą całą chwilę zniszczył strzał z pistoletu. Co gorsza był on kierowany do Amy.
Świetne! Ile emocji!
OdpowiedzUsuńBoże świetne to ! <3
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wszystkie rozdziały na raz kocham tą opowieść tyle w niej emocji ;) Nie mogę doczekac się następnego rodziału ! :D
zajebiste <33
OdpowiedzUsuńffdjdkyfhvyf *.*
OdpowiedzUsuńzgon :O ♥
OdpowiedzUsuń