OCZAMI JUSTINA:
Obudziłem się dosyć wcześnie. Moja księżniczka jeszcze słodko spała. Uroczy widok. Delikatnie wstałem nie budząc jej. Poszedłem pod prysznic. Kiedy cały się ubrałem zobaczyłem znajome mi auto. Ale to nie było auto przyjaciela. Wręcz przeciwnie- Wroga.
Zostawiłem Amy kartkę tam gdzie leżałem, żeby się nie martwiła no i że niedługo wrócę. W myślach wiedziałem, że to może być nie prawda. Dlatego drukowanymi napisałem jej : NIE WYCHODŹ Z POKOJU BŁAGAM. Mam nadzieje, że mnie posłucha.
Wziąłem telefon i wyszedłem z pokoju. Kiedy momentalnie wyszedłem z pokoju zobaczyłem jednego z posłańców Nathana. Uniknąłem go. Ale niestety mnie rozpoznał.
- Co Bieber babo uciekasz ? Czyżbyś nie chciał sobie złamać paznokci ? - zaczął się bardzo śmiać.
- Wiesz co Lukas? Myślałem, że lepiej skończysz, a nie jako posłannik. - Rzuciłem się na niego z pięściami.
Okazał się śliny. Oberwałem od niego. Ale skończyło się tym, że wygrałem. Lukas leżał na ziemi i pluł krwią. Wytarłem swoje krwawiące dłonie w spodnie. Podszedłem do niego bliżej i przyłożyłem mu broń do skroni.
- I co boisz się teraz?! Lepiej błagaj o wybaczenie za nim nie pociągnę za spust! Wiesz, że mnie na to stać!! - krzyczałem - A teraz masz dwa wyjścia. Gotowy? Wyjście a) MÓWISZ MI CO CHCE NATHAN b) ZABIJAM CIĘ I WRZUCAM DO RZEKI. Masz 10 sekund. Gotowy? - odblokowałem pistolet. - 10 9 8 7 6 5 4 3 2 ...
- Nathan chce odebrać ci tą dziewczynę. chcę ja porwać... - powiedział ze łzami w oczach.
- No cóż.. dobrze postąpiłeś. A teraz dobranoc. - kopnąłem go w głowę. Udałem się do pokoju mając nadzieje, że Amy jeszcze śpi...
*
OCZAMI AMY
Kiedy Justin wszedł do pokoju zobaczyłam, że jest cały pobity.
- JUSTIN ! CO CI JEST! - krzyczałam na głos. Podbiegłam do niego. Przytulając go z całej siły. Ubrudziłam się jego krwią ale to nie miało znaczenia.
- Amy.. Przestań.. Nic mi nie jest dobrze? Opatrz mnie i musimy jechać rozumiesz? Ubierz się kochanie i to migiem a ja obmyje rany. - pocałował mnie i oboje się rozeszliśmy.
Gdy się przebrałam,a Justin siedział na łóżku zaczęłam zszywać jego otwarte rany. Na niektórych wystarczyło nakleić tylko plasterek. Niestety miałam tylko różowe co bardzo go rozbawiło.
Kiedy cała moja wielka operacja się skończyła wyszliśmy spakowani z pokoju. Wsiadłam do auta i czekałam aż Justin odpali auto i pojedziemy dalej. Gdziekolwiek jedziemy. Gdy odjechaliśmy złapał mnie mocno za rękę.
- Wszystko będzie dobrze skarbie - powiedział i zaczęła się dość krótka droga, gdyż Justin poinformował mnie, że jedziemy na lotnisko.
*
OCZAMI JUSTINA :
Muszę ją chronić. Wywożę ją z kraju. Wszystko na lotnisku czeka. Nasz samolot. Nie dam nikomu jej dotknąć co więcej skrzywdzić.
Kiedy wjechaliśmy na lotnisko załatwiłem wszystko z pilotem. Amy siedziała już w samolocie. Była bardzo zaskoczona, gdy zobaczyła wyposażenie tego cacka. Uśmiechnąłem się.
Gdy siedziałem z nią już na kanapie Amy zaczęła coś mówić. Nie słuchałem jej.
- Możesz powtórzyć? Zamyśliłem się przepraszam. - powiedziałem
- No ok. Po pierwsze gdzie my lecimy? Po drugie skąd masz samolot ? A po trzecie to ja nigdy nie leciałam samolotem. - cicho powiedziała.
- Lecimy do Kanady słońce. Do mojej ekipy spodoba ci się. Samolot jest rodzinny. Nie bój się jestem przy tobie nic się nie stanie. to będzie dość krótki lot więc się nie bój słonko dobrze? - pocałowałem ja w czoło a ona przytaknęła.
Kiedy wystartowaliśmy mocno trzymała mnie za rękę. Jakbym miał gdzieś zaraz odejść. Cieszyło mnie to, gdyż teraz widziałem ile dla niej znaczę. Jak pilot pozwolił nam odpiąć pasy zacząłem delikatnie całować Amy.Objąłem jej twarz moimi dłońmi. Potem przytuliłem ją z całej siły. Cała promieniała. Zapomniała o tym, że jesteśmy w powietrzu. położyłem ją potem na kanapie. Cała się uśmiechała i podarowała mi długi pocałunek.
- Przepraszam czy chcecie coś do... - powiedziała hostessa. Popatrzyliśmy się na nią potem powiedziała - Rozumiem. Nie przeszkadzam.
Zaczęliśmy się śmiać z Amy. Za nim się obejrzeliśmy byliśmy w Kanadzie. Nasz samolot wylądował w Vancouver. Gdy jako pierwszy wyszedłem z samolotu zauważyłem moją dawną ekipę. Założyłem okulary przeciw słoneczne i podszedłem do nich oblizując usta.
- Bieber. Dawno się nie widzieliśmy. Jakoś 4 dni. - Powiedział Alan.
- Tak tak panowie pewnie tęskniliście za swoim przywódcą - zaczęliśmy się śmiać. - Mam dla was jakby taką niespodziankę. Amy! Chodź tu skarbie! - wyszła z samolotu. Chłopcy od razu zaczęli rozkminiać o co chodzi. - To jest Amy. Moja dziewczyna. Stała się nią przez przypadek kiedy wpakowałem ją w to gówno przywitaj się skarbie. - pocałowałem ją.
- Hej... - powiedziała cicho.
- To jest J.Z Alan Nick oraz Daniel - po kolei wszystkich jej przedstawiłem. Cieszyli się, że w końcu się uśmiecham.
- To co Pani Bieber ? Jedziemy do zamku? - zapytał J.Z
- Oczywiście. Jeżeli po drodze Justin mnie nie zabije. - przysłuchałem się jej. Skubana znała już mój plan. Wszyscy weszliśmy do Jeepa i pojechaliśmy do zamku.
*
OCZAMI AMY:
Już wiem czemu nazywali to zamkiem. Jechaliśmy tam około 3 godziny. Była to ogromna willa z basenem. Nieźle jak na gang.
Justin wziął mnie za rękę i zaczął oprowadzać po willi. Pokazał mi co gdzie jest. Na samym końcu pokazał mi nasz pokój.
- Pomyśl kochanie. My tutaj sami przez prawie miesiąc. Noc w noc. Fajnie co? - szepnął mi to do ucha tak, że poczułam motylki w brzuchu. Zignorowałam go. Zaczęłam się rozpakowywać i wszystko układać na półki szafy. Justin przebierał się w krótkie shorty oraz podkoszulkę. Odwracałam od niego wzrok, żeby jeszcze bardziej go nie pragnąć. Potem położył się na łóżko.
- Kochanie? Kiedy ściągniesz z siebie te ciuchy? - zapytał się mnie rzucając we mnie poduszką.
- Justin spadaj. Idź lepiej do swoich ZIOMKÓW bo dawno ich nie widziałeś. Pogadaj z nimi i tak dalej. Wypijcie piwo,albo chociaż lepiej nie. nic nie pij zrozumiałeś chce cię mieć dzisiaj wieczorem trzeźwiego rozumiemy się? - zapytałam się ściągając specjalnie w tym momencie spodnie.
- Masz coś konkretnego na myśli - za nim się odwróciłam Justin obiją mnie od tyłu i przytulił.
- Justin.. przestań. Pogadamy wieczorem okej? - odwróciłam się do niego i go pocałowałam.
- Dobrze mamo. Idę do nich, a ty weź sobie prysznic. Rób co chcesz. Czuj się jak domu. - wyszedł z wielkiego pokoju
Uśmiechnęłam się. Poszłam pod prysznic, a następnie do kuchni nalać sobie coś do picia. Jak się spodziewałam wszędzie był alkohol. Skończyło się na zwykłej wodzie z kranu. Odblokowałam telefon i zadzwoniłam do Meli.
- Halo Melisa? Nie uwierzysz gdzie jestem. Siedzę w Kanadzie z Justinem!
- Super. Fajnie masz. okej nie mogę gadać pa. - rozłączyła się. Coś było nie tak wiem to. Czułam to.
Przez resztę godzin do wieczora trzymałam Justina na dystans. Czyli praktycznie nie było go przy mnie. Ale kiedy oboje znaleźliśmy się w pokoju wszystko się zmieniło.
*
OCZAMI JUSTINA:
- No to co na dziś zaplanowałaś? - zapytałem się jej podchodząc do niej i łapiąc za rękę.
- Nic takiego. Chce cię lepiej poznać. - powiedziała.
- aham... ciekawe panno Bieber. Ciekawe. - zacząłem ją całować. Bardzo delikatnie. Lubiła to jak byłem dla niej czuły.
Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do łóżka. Miałem ją w swoich ramionach.
- Justin...? - zapytała się go
- tak kochanie?- zacząłem gładzić jej nogę.
- nigdy mnie nie zostawisz?
- nigdy - pocałowałem ją.


o ja piernicze.. O.o weż ty sb jaja rb. ? ?!! jak można pisać coś takiego .??! ja pierdziele. !! BOSKIE TO >!!! <3♥♥ cholera. ! zakochałam się. ! <3 dawaj szybko nowe...! bo umre.. :O ♥
OdpowiedzUsuń*.*
OdpowiedzUsuńKocham ♥♥♥ Jeden z najlepszych blogów jakie czytałam
OdpowiedzUsuń