AS LONG AS YOU LOVE ME

AS LONG AS YOU LOVE ME

środa, 1 maja 2013

CZĘŚĆ 2. KAŻDY MA SWOJE ZŁE STRONY.

OCZAMI AMY.
Leżałam cała obolała na twardym betonie. Właśnie w tym momencie chciałam się znaleźć  w swoim pięknym, miękkim łóżku. Ból powoli przechodził z nóg do klatki piersiowej. Powoli wstałam z ziemi. Zauważyłam, że nade mną stała Melisa oraz chłopak, który spowodował ten niezręczny wypadek. Chłopak krzyczał czy nic mi nie jest, a Meli szturchała mną, abym zeszła na ziemię. Ciężko było, gdyż ten oto osobnik, był bardzo ładny.
- Jeju nie krzyczcie tak oboje proszę zamknijcie się. - opowiedziałam pocierając ręką o czoło. Zamilkli. Szepnęłam pod nosem, aby pomogli mi wstać. Ciężko było, gdyż moje całe ciało było miękkie jak gąbka. W pewnym momencie chłopak wziął mnie na ręce i posadził na jednej z ławek. Ku mojemu zdziwieniu moje 53 kilo czystego tłuszczu nie sprawiło mu żadnego problemu.
- Bardzo cię przepraszam zapatrzyłem się i nawet nie wiem kiedy w ciebie wjechałem przepraszam to była zwykła głupota i naprawdę...- przerwałam mu
- Wowowow. Powoli gościu. Nic się nie stało. Nic mi nie jest raczej wszystko jest ok jak widać. - z oburzeniem na niego się popatrzyłam.- nigdy cię tu nie widziałam. kim ty do cholery jesteś? - usiadłam masując obolałe kolano.
- Jestem.. a nie ważne. Muszę już iść. Jeszcze raz sorry i wg. siema - usiadł na rower i popatrzył się na mnie opiekuńczym wzrokiem czy wszystko dobrze.
- Zaczekaj. Daj mi swój numer wiesz tak na wypadek, gdyby się okazało, że musisz mi zapłacić odszkodowanie - HA DOBRA WYMÓWKA pomyślałam w myślach. Chłopak oddał mi iphona i pojechał przed siebie. Oglądałam jak jego ciało się oddalało. W zabójczy szybki sposób...
- Am nic ci nie jest? - zapytała się Melisa
- Nie nic mi nie jest jadę do domu, a ty tu zostań i się ucz. Odezwij się jak będziesz w domu. - wstałam i kulejącym krokiem podążałam do oddalonego 2 kilometry domu.
*
OCZAMI JUSTINA
Naprawdę nie wiem co we mnie wstąpiło. Jakim cudem nie zauważyłem tej dziewczyny ? Przecież ah... Pojechałem do swojego domu. Gdy od razu wszedłem zaczęło się odpytywanie gdzie i po co byłem. Odpyskowałem im, że to nie ich interes. Pobiegłem do swojego pokoju i zamknąłem drzwi. W środku stało nowe dwuosobowe łóżko z materacem. Na nim leżała nowa fioletowa pościel oraz masa kartonów. Musiałem jakoś to wszystko poukładać więc wziąłem się do roboty.
Kiedy wszystkie kartony zostały opróżnione, a gitara stała już na stojaku mogłem spokojnie zacząć grać.
Rozsiadłem się na łóżku. Dopiero teraz zauważyłem, że mamy duży ogród.
- As long as you love me we could be starving, we could be homeless, we could be broke...- zacząłem grać i śpiewać. W tym momencie moja mama weszła do mojego pokoju.
- Justin nie wiedziałam, że piszesz. Nawet niezłe. Czyżbyś się zakochał, że takie coś piszesz? - uśmiechnęła się wycierając ręce o spodnie.
- Mamo... wyjdź. W tym momencie. Błagam. Nie mam humoru. - rzuciłem jej ponury wzrok.
- Dobra jak sobie chcesz. Tylko potem nie błagaj, żebym cię przytuliła.
- MAMO MAM 18 LAT PROSZĘ CIĘ. - w tym momencie drzwi od mojego pokoju się zamknęły.
Odłożyłem gitarę na swoje miejsce. Otworzyłem okno i usiadłem na parapecie. Zapach dojrzałych róż dotarł do mnie od sąsiadów. Zadałem sobie w tym momencie jedne pytanie. Co ja tutaj robię? Powinienem siedzieć teraz w Kanadzie ze swoją ekipą. W naszej super kryjówce, gdzie spędziłem 3/4 mojego życia. Tak naprawdę to oni mnie wychowali. Nauczyli rzeczy przydatnych do przetrwania.
Minęły 2 dni odkąd wyjechałem - a żaden z nich do mnie nie napisał. Cóż trudno.. - pomyślałem.
Nie mogłem tak siedzieć więc poszedłem pod prysznic. Zimne krople ostudziły mój umysł. Musiałem się pogodzić, że mam nową czystą kartę, która w Kanadzie była cała brudna, gdyż ponosiło mnie tam trochę.
*
OCZAMI AMY.
- Boże w końcu w domu! - krzyknęłam kiedy tylko weszłam do środka. Panował tutaj wspaniały chłód. Zamknęłam drzwi na klucz i poszłam powoli na piętro. Z każdym krokiem moja noga zdawała się coraz cięższa. Kiedy tylko usiadłam na swoim łóżku pozbyłam się z bolącej nogi buta z dokładnością oglądając swoją kostkę. Była lekko spuchnięta, ale cholernie bolała. Nie miałam siły schodzić na dół do kuchni po lód więc byłam skazana na miskę z lodowatą wodą.
Po około godzinie poczułam ulgę. Leżałam na swoim łóżku kiedy naglę zadzwonił mój telefon.
- Halo...? - cicho zapytałam.
- Hej skarbie jak się czujesz? Wszystko ok? Jak z twoją nogą? Ten chłopak to niezłe ciacho przyfarciło ci się. - zaśmiała się Melisa
- Boże kretynko spadaj. To był wypadek. Tak wszystko ze mną dobrze. Z nogą nawet też. A teraz wybacz idę dalej rozmyślać PA- rozłączyłam się. Po chwili dostałam sms od niej.
MELISA:
Pamiętaj, żeby do niego napisać.
Zaśmiałam się. W duchu bardzo chciałam, ale coś mnie powstrzymywało. Jednak po 20 minutach rozmyślania... złamałam się. napisałam do niego
JA:
hej to ja... prawie mnie dzisiaj nie zabiłeś... zabawnie prawda? Z nogą lepiej ale bardzo boli, a w ogóle to jestem Amy. : )
Czekałam 10 minut. nie dostałam odpowiedzi.
______________________________________________________
i co teraz będzie? :p/Alex

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz