OCZAMI JUSTINA:
Nigdy się tak nie czułem. Nigdy nie czułem takiego szczęścia. Nie znam tej dziewczyny, a uratowałem jej życie. Może nie jestem taki zły jak myślę? Nie. To wydaje się śmieszne.
Nie patrząc Amy jest piękna. Szczególnie kiedy się boi. Jest wtedy taka niewinna.. - nagłos zaśmiałem się.
Amy leżała oparta głową o moje ramie. Obserwowałem jak oddycha. Po 10 minutach zdałem sobie sprawę, że zasnęła. Delikatnie zdjąłem jej głowę i wziąłem ją na ręce. Zaniosłem ją do jej pokoju położyłem na łóżku i spokojnie przykryłem kołdrą. Nadal spała. Ucieszyło mnie to. Stałem nad nią około 5 minut. W końcu złamałem się i pocałowałem ją w policzek na dobranoc. Chociaż nie powinienem. Wyszedłem z jej pokoju cicho zamykając drzwi.
Tam gdzie miałem serce miałem uczucie ciepła. Ostatni raz to czułem parę lat temu, kiedy się zakochałem w jednej z dziewczyn. Ale to było bardziej zauroczenie. Nie ważne.
Poszedłem do salonu. Usiadłem na kanapie i oparłem głowę o ręce.
- Bieber... co się z tobą dzieje?- zapytał się głos w mojej głowie.
- To co było we mnie trzymane przez 3/4 życia!- odparłem wręcz krzycząc. Zasłoniłem sobie usta mając nadzieje, że to nie obudziło Amy. Szybkim krokiem skierowałem się do łazienki. Znalazłem ją po 5 minutach szukając jej po całym piętrze. Wszedłem do środka zapaliłem lampę i spojrzałem w lustro. Widziałem swoje odbicie. Odbicie swojego prawdziwego JA. Szybko odkręciłem zimną wodę i zanurzyłem w niej głowę. Trzymałem ją tak przez 2 minuty. Kiedy ją wynurzyłem poczułem ulgę. Stary sposób na wyładowanie się.
Sięgnąłem po jakiś ręcznik i wytarłem włosy.
Naglę zadzwonił mój telefon. Przeczytałem napis NUMER ZASTRZEŻONY.
- Bieber? - usłyszałem znajomy głos.
- Słucham. - odparłem pocierając swoje mokre włosy.
- Masz kłopoty stary. Tu J.Z. Pamiętasz niejakiego Nathana Ewansa? - zapytał się mnie. Bał się czułem jego strach aż tutaj.
- Jak mogę go nie pamiętać? O co chodzi przejdź do sedna! - krzyknąłem.
- Chce cie zabić. Uciekaj rozumiesz? Bierz forsę od nas pakuj się i uciekaj ! - rozłączył się.
Moje serce przyspieszyło. Musiałem uciekać. Nie mogłem sam. Nie umiałem. Pobiegłem... po nią.
*
OCZAMI AMY.
Coś mnie naglę obudziło z ciepłego i miękkiego snu. Gdy otworzyłam oczy ukazał mi się Justin. Lekko szturchał mnie mówiąc
- Słońce wstawaj musimy uciekać rozumiesz? - mówił pół tonem.
- Przecież jest 3 w nocy... daj spokój daj mi spać no..- rzuciłam w niego poduszką.
-AMY! JEŻELI CHCESZ ŻYĆ TO SIĘ DO CHOLERY RUSZ. KTOŚ NAS CHCE ZABIĆ ROZUMIESZ? WPLĄTAŁEM W TO CIEBIE I TERAZ OBOJE BĘDZIEMY MARTWI JEŻELI NIE RUSZYSZ SWOJEGO TYŁKA ! - krzyknął.
Zamurowało mnie. Instynkt kazał mi wstać ubrać na siebie krótkie spodenki białą koszulkę trampki. Zrobiła to w pięć minut. Nie przeszkadzało mi to, że Justin patrzy. Wyciągnęłam torbę i wrzuciła do niej portfel, telefon, ładowarkę i rzeczy do przebrania.
Justin złapał mnie za rękę i szybkim biegiem wyprowadził z domu. Po zamykałam dom i wsiadłam do jego auta.
- Gdzie jedziemy? - zapytałam zapinając pas, kiedy on dał gaz do dechy.
- Jedziemy do mnie. Po parę rzeczy. Ty zostajesz w aucie. Poczekasz na mnie 10 minut. - za nim się obejrzałam siedziałam w aucie i na niego czekałam. Wyszedł z domu z 3 walizkami.
- No fajnie... Ja mam jedną marną torbę, a on trzy walizki... PF..GEJ- powiedziałam sama do siebie.
- Wszystko słyszałem! - usłyszałam głos Justina.
Kiedy wsiadł do auta znowu zapytałam się go gdzie jedziemy. Zapytał się tylko czy mam paszport. Odpowiedziałam, że tak.
- Grzeczna dziewczynka w końcu pomyślała. - uśmiechnął się. Zarumieniłam się. Zdałam sobie sprawę, że wyjeżdżamy gdzieś daleko. Dobrze, że moja mam wyjechała... zabiła by mnie za to. Zobaczyłam tablice z napisem : KANSAS ŻEGNA! Położyłam głowę na szybie i oddałam się nudnemu rytmu jazdy autem.
*
OCZAMI JUSTINA:
Jak mogłem popełnić TAKI błąd?! - obwiniałem się w myślach. - teraz narażam siebie oraz nią. Ona nic o mnie nie wie, a dała się wyprowadzić z domu. DOBROWOLNIE. Nie mogłem jej tam zostawić na śmierć. Nie wybaczył bym sobie tego. - patrzyłem na drogę.
Jej ciało jest idealne. Nie krępowała się kiedy musiała się przebrać. Jej brzuch... biodra... brałbym...
JUSTIN! OGARNIJ SIĘ! UCIEKASZ PRZED MORDERCĄ! - krzyknął mój głos w głowie.
Zobaczyłem, że zasnęła. Przykryłem ją swoją kurtką. Nie wiedziałem gdzie jadę. Jak najdalej stąd. Kanada? Nowy Jork? Być może. Myślę, że chłopcy za mnie zadecydują.
Nie wiedziałem jednego. Jak powiedzieć Amy o mnie. O mojej przeszłości. Będzie się musiała dowiedzieć, że byłem i jestem potworem. Skupiłem się na drodze. Musiałem. Nie miałem wyjścia.
*
OCZAMI AMY.
Obudziłam się rano. Zegar w aucie Justina wskazywał 9:48. On zacięcie walczył ze sobą i jechał przed siebie nie zatrzymując się.
- Może zrobisz sobie przerwę Bieber? Czy nadal udajesz twardego? - zaśmiałam się.
- Zamknij się.- powiedział chłodno. - Zatrzymujemy się w następnym motelu. Nie masz wyjścia. Musisz ten dzień spędzić ze mną. - chłód przeszedł mi po karku.
W głębi powiedziałam : Boże chroń mnie.
Zauważyłam, że jesteśmy w Chicago. Był znak, że za 5 kilometrów będzie motel.
Kiedy tam dojechaliśmy Justin poszedł załatwić nam pokoje. Gdy wrócił okazało się, że mamy jeden wspólny. Z dwuosobowym łóżkiem.
Kiedy tylko wysiadłam z auta Justin podszedł do mnie bardzo blisko. Tak blisko, że czułam jego bicie serca.
- Boisz się, że cie skrzywdzę? - szepnął mi do ucha.
- Nie nie boję się.. - odpowiedziałam odpychając go.
- Jesteś zadziorna kochanie. - zaczął się śmiać. Odpowiedziałam mu - Posłuchaj mnie Bieber. To, że mnie porwałeś i przywiozłeś tutaj nie oznacza, że możesz sobie ze mną pogrywać. A teraz już won do pokoju i idź spać. Nie mam ochoty cię widzieć - otworzyłam drzwi i czekałam aż wejdzie. Gdy wszedł weszłam za nim. Pokój okazał się bardzo ładny. A przede wszystkim czysty. Położyłam swoje rzeczy na szafce i usiadłam na łóżku w tym momencie Justin ściągnął koszulkę. Jego klata... jego mięśnie...
-Justin... - mruknęłam... - możesz się tutaj nie rozbierać?
- Dlaczego Amy? Ty się przy mnie przebrałaś to ja przy tobie też to mogę zrobić. Halo równouprawnienie. - Uśmiechnął się łobuzersko.
- Dobrze jak tam sobie chcesz śmierdzielu, ja wolę się najpierw umyć - wzięłam ręcznik i podeszłam do drzwi łazienki. Kiedy je otworzyłam Justin złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Zdrętwiałam.
- Jeżeli chcesz... mogę iść tam z tobą.. - zaczął się śmiać.
- Nie dziękuje jestem samodzielna. - wyrwałam się z jego uścisku i weszłam do łazienki zamykając się na klucz.
Gdy się wykąpałam oraz przebrałam przyszła kolej na Justina. Kiedy poszedł pod prysznic postanowiłam poszperać w jego walizce. Gdy ją otworzyłam zobaczyłam masę pieniędzy oraz 3 pistolety.
- O co chodzi... - szepnęłam - w tej chwili właśnie Bieber wyszedł z łazienki. Gdy zobaczył mnie zamurowało go. Szybkim krokiem podszedł do mnie zabrał mi walizkę.
- Co ty sobie do cholery wyobrażasz?! - Przycisnął mnie z całej siły do ściany - Łapska cię świerzbią?! Może zrobisz z nimi coś pożytecznego?! CO?!- krzyczał na mnie tak, że się rozpłakałam. Uspokoił się. Puścił mnie. Wybiegłam z pokoju. Biegłam przed siebie. On mnie gonił wołając moje imię...
*
OCZAMI JUSTINA:
Uderzyłem ze złości pięścią w ścianę. Znowu to zrobiłem. ZNOWU! Wybiegłem za nią. Nigdzie jej nie było.
Desperacko pobiegłem do recepcji zapytać gdzie pobiegła- pokazali stronę ulicy. Biegłem jak najszybciej się dało. Szła ulicą płacząc.
- AMY! -krzyczałem póki się nie odwróciła - AMY!!
Dogoniłem ją. Złapałem ją za nadgarstki. Delikatnie,aby znowu jej nie skrzywdzić..
- Amy przepraszam Cię ja nie chciałem to samo ze mnie wyszło proszę przepraszam cię. - patrzyłem jej w oczy ale ona tego unikała.
- JUSTIN ZOSTAW MNIE. ROZUMIESZ?! -krzyczała. Przytuliłem ją. Trzymałem ją tak póki przestała się wyrywać. Kiedy się uspokoiła popatrzyłem jej w oczy. Bała się. Widziałem to. Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale... pocałowałem ją. Zamurowało ją. Była szczęśliwa.
- Justin.. nie.. Znamy się 1 dzień, to za krótko na to wszystko... - odpowiedziała
- Amy. Może i to krótko, ale dla mnie na tyle długo,aby się w tobie zakochać. - powiedziałem to. Nie zdawało mi się. Patrzyła na mnie jak na obrazek.
- Wiesz... zdaje mi się, że ja w tobie też... - cicho powiedziała. mocno ją przytuliłem.
- Proszę nie uciekaj mi więcej... błagam - pokiwała głową.
Wróciliśmy do motelu. Oboje położyliśmy się do łóżka. Ustawiłem budzik na 9:00. Wtuliłem ją mocno w siebie oraz objąłem ręką. Delikatnie kiedy zasypiała powiedziałem jej dobranoc oraz pocałowałem ją czoło...
ej masz talent dziewczyno. to opowiadanie mi się kojarzy z Dangerem ;p
OdpowiedzUsuńwiem że ci się kojarzy. przepraszam trochę się na tym wzorowałam ale czasami to sie samo prosi o taką jakby wzmiankę. bardzo dziękuje ! :3
UsuńEj dziewczyno . Na prawdę piszesz zajebiści* . ; ) A w szczególności ta 4 część . . <3
OdpowiedzUsuńnie wiecie ile to dla mnie znaczy <3
Usuńczytam 12 blogów.. <3 i muszę Ci przyznać ,że co do tej pory.. ten jest najlepszy praktycznie <33 !
OdpowiedzUsuńJeden z najlepszych blogów jakich do tej pory czytałam <3
OdpowiedzUsuńWiesz nie chce się urazić, ale mi twoje opowiadanie nie przypada do gustu. Jak dla mnie wszystko dzieje sie za szybko. I ten jakby "jezyk" czy styl pisanania nie wiem.. Nie uznawaj tego za hejt. Mam nadzieje , ze będziesz odnosić ssukcesy, powodzenia!
OdpowiedzUsuń