OCZAMI AMY.
-Nie wierzę Ci Drake. - odsunęłam się od niego w razie czegoś. - On nic mi nie wspominał o tym wszystkim. A on mi mówi wszystko.
Zaśmiał się.
- Amy rozumiem Cię, ale on Ci nie mógł mówić wszystkiego. - oparł się o poduszkę. - Nie bez przyczyny tutaj jestem. - usłyszałam dźwięk telefonu.
Podskoczyłam. Mój puls przyspieszył
Niewinnie odebrałam - Ha..Halo? - drżałam. Bałam się. Nie rozumiałam tej całej sytuacji. Drake patrzył się na mnie jakby chciał mnie zabić i wypruć ze mnie flaki.
- Amy. Czy jest u ciebie Drake? - usłyszałam jak zawszę kojący głos Justina. Odetchnęłam.
- Jest.
- Nie pozwól mu nigdzie wyjść. Tylko nie panikuj. Udaj, że się źle czujesz cokolwiek tylko nie pozwól mu wyjść. Mery już do was jedzie. Nie ruszaj się stąd. - rozłączył się. Włoski na karku stanęły mi dęba. W lustrze zobaczyłam, że nagle stałam się jeszcze bardziej blada, co nie zwiastowało dobrze.
- Wszystko dobrze Am? - jego czarne oczy wlepiły się w moją postać.
- Przynieś mi wody. Będę mogła - przerwałam. - pozadawać ci parę pytań? Tak z ciekawości. - posłałam mu "przyjacielski" uśmiech.
- No pewnie. - wyszedł z pokoju zamykając drzwi.
Niepokoiłam się. Justin miał dość niepokojący głos. Jakby coś miało się stać. Co on może przede mną ukrywać? Myślałam, że mi... ufa.
~***~
Robiło mi się coraz zimniej. Po 20 minutach po domu rozległ się dzwonek do drzwi. Drake zszedł na dół by je otworzyć. Uważając na kroplówkę wstałam powoli z łóżka i przeniosłam się pod drzwi.
- Mery? - Drake najwyraźniej się zdziwił. - Co ty tu robisz?
zapanowała cisza.
- Justin powiedział, żebym przyjechała sprawdzić co jest z Amy. A co ty tu robisz? Nie powinieneś siedzieć w więzieniu za ... wiesz za co kochanie. Za koks? - weszła do środka. Słyszałam jej kroki.
- Zabawne Mery naprawdę. Ale ja przynajmniej nie zarabiałem na prostytucji. - zrobiłam duże oczy. Chyba nie powinnam tego słyszeć.
- Boże Drake! Przestań już. Nie chce rozwalić tego domu, więc albo stąd wyjdziesz i zostawisz mnie Amy, albo zostajesz i mi pomagasz.Z tego co wiem pora na jej leki. - zaczęli wchodzić po schodach. Szybkim krokiem chciałam wskoczyć do łóżka, ale ... wywaliłam się o dywan. Kroplówka wywróciła się i wyrwała wenflon z mojej ręki. Zaczęłam krzyczeć.
Oboje wbiegli niczym strzały do mnie. Czułam się jak niepełnosprawne dziecko.
- Zostawić Cie na chwile.. i widzisz coś ty narobiła? - odwrócił się w stronę Mery
- Nie trzeba było robić awantury przy wejściu. - podeszła do mnie i powoli pomogła wstać. Z mojej ręki leciała mała stróżka krwi.
- Nie trzeba było tu przychodzić - martwo rzucił.
- Zamknijcie się do cholery! - ucichli. - Jesteście tutaj oboje i tak ma być, a teraz mi pomóżcie - krzyczałam jak najęta. Okazało się, że jednak umiem być bez litości. Oboje pomogli mi wstać. Mery poszła do lodówki po nowy woreczek z placebo. Drake za to próbował zrobić mi nowy wenflon, ale nie udawało mu się.
- Amy.
- Nie. - uciekłam z łóżka.
- Amy.
- NIE! - otworzyłam drzwi na balkon. Było gorąco. Około 28 stopni. Szłam po kafelkach. Czułam, jakby moje stopy się paliły. Przeskakiwałam z jednej nogi na drugą. Doszłam do końca tarasu. Zauważyłam Justina stojącego na dole. Zastanawiał się czy wejść do środka. Miałam nadzieje, że mnie nie zauważy, ale jednak zauważył.
- Amy? Co ty tu do cholery robisz?
Przygryzłam swoje usta.
- Hej Justin.
OCZAMI JUSTINA.
Bez zawahania wszedłem do domu. W nim zauważyłem Mery szukającą czegoś w lodówce.
- Mery wyjaśnisz mi co do cholery tu się dzieje? - przeczesałem palcami swoje włosy.
- To Drake. Nie ja. - zniknęła dalej w poszukiwaniu czegoś.
Włożyłem broń do spodni i skierowałem się schodami do naszej sypialni. Nie wiedziałem czego się spodziewać. Koksu? Dziwek? Nie. Na podłodze leżała kałuża krwi i rozwalony woreczek z placebo. Obok niego wenflon Amy.
- Drake. Co do kur*y? - oblizałem swoje usta.
- A więc. - obrócił się do mnie. - To było tak, że Amy się wywaliła przez Mery no i ten wenflon się wyrwał, a teraz ucieka po całym domu, bo nie chce drugiego. -głupio się uśmiechnął.
Schowałem swoją twarz w dłoniach. Załamało to mnie kompletnie.
- Gdzie ona jest? - spoważniałem. Najwyraźniej on nie rozumiał sytuacji w jakiej jest Amy.
- Najwyraźniej na tarasie. - szybko wyszedłem na taras. Nigdzie jej nie było. Okno do salonu było otwarte.
- Amy? Jesteś tu? - wskoczyłem przez okno. Nikogo tam nie widziałem. Nagle zauważyłem rękę całą w krwi za szafą. Nawet nie wiem jak znalazłem się obok Amy. Leżała i płakała na ziemi. Załamała się. A z jej ręki nadal leciała krew. Obok leżał odłamek szkła lub lustra. Nie skupiłem się na tym. Skupiłem się na tym, że moja ukochana zadała sobie ból tnąc swoje piękne ręce. Łzy napłynęły mi do oczu. Moja piękna księżniczka cierpiała, a ja nie mogłem nic zrobić. Chciałbym zabrać od niej cały przeklęty ból i znosić ją za nią. Najgorsze było to, że to dopiero początek.
-Amy... coś ty zrobiła? - zacząłem tamować krwawienie. Nie odpowiadała. Po prostu patrzyła się przed siebie i unikała mojego wzroku. - kochanie
Płakałem jak dziecko. Bolało tak bardzo. Każdy jej oddech powodował ból w moim sercu.
- Ci... kochanie... jestem tutaj... wszystko będzie...
- Nie będzie dobrze! - wrzasnęła mi prosto w twarz. - Nie rozumiesz tego, że ja długo nie pożyje? ŻE NIE BĘDĄ ZAJEBISTĄ PANIĄ BIEBER? BOŻE ŚWIĘTY JUSTIN NIE OKŁAMUJ SIĘ! JA UMIERAM! MYŚL, ŻE MAM RAKA BOLI! JA NIE CHCE ŻYĆ! -płakała bez granic.
- To, że ty nie chcesz żyć, nie oznacza, że ci na to pozwolę - złapałem ją mocno za ramiona. - Amy. Jestem na odwyku. Ty jesteś moją tabletką, która mnie leczy. Dzięki tobie staram się zejść na dobrą drogę. Jeżeli Cię stracę to nie przeżyje tego. Strzele sobie kulkę w głowę. Zrobię wszystko, abyś tylko była moja. Abyś była ze mną. Rozumiesz? - popatrzyłem w jej głębokie jak ocean oczy. Wyraźnie było widać strach i ból. Ucieczkę od realnego świata. Płakałem, bo ona płakała. Śmiałem się, kiedy ona się śmiała. I teraz miałem zamiar cierpieć razem z nią.
Nic nie odpowiedziała. Po prostu wczołgała się na moje kolana, brudząc przy tym moją białą koszulkę. Jej rany krwawiły. Ściągnąłem swój t-shirt, podarłem go i owinąłem dookoła jej ręki. Jęknęła. Nie dziwię się, gdyż rany miała bardzo głębokie. Wziąłem jej zgrabne ciało na ręce i zaniosłem do łazienki. Jednym ruchem rozebrałem i wsadziłem do wanny. Wpuściłem zimną wodę. Protestowała, ale nie słuchałem jej. Zacząłem myć jej ciało z krwi.
~***~
Cicho leżała w łóżku i bacznie obserwowała jak się przebieram. Bałem się zostawić ją samą, więc zadecydowałem, że wezmę kąpiel kiedy zaśnie.
Mery i Drake śpią u nas w pokoju gościnnym. Nadal nie mogę uwierzyć, że do siebie wrócili. Moje życie... to naprawdę kłamstwo. Tak naprawdę nie wiem jak mam na imię. Nie wiem czy Bieber to moje nazwisko. Nawet nie znam mojej prawdziwej daty urodzenia.
- Nie masz zamiaru się do mnie dzisiaj odzywać prawda? - naciągnąłem na siebie bokserki. Patrzyła na swój bandaż na prawej ręce. Za to w lewej miała kroplówkę z placebo. Moja mała księżniczka. - Amy...
Podszedłem do niej bliżej. Usiadłem na łóżku i wtuliłem ją w siebie. Chciało się jej płakać ale otarłem jej łzy.
- Wszystko będzie dobrze. - pocałowałem ją w czoło.
- w...wiem... - cicho wyszeptała. Ledwo co ją usłyszałem. Uśmiechnąłem się pod nosem.
- Gdzie zawsze chciałaś pojechać kochanie? - złapałem ją za rękę.
- Indie. - szepnęła bezdusznie. - Zawsze chciałam zobaczyć jak tam jest... - jej całą wymowę przerwał dźwięk telefonu. W dodatku mojego. Dostałem sms.
Nieznany:
DRAKE BIEBER.
Zapomniałem. Zapomniałem na śmierć o Leonie! Kurna co ja mam teraz robić!
- Kochanie.. zaraz wracam dobrze? - pokiwała głową i położyła się na poduszkę.
Wszedłem do pokoju Drake'a.
- Drake wstawaj musimy po... - przerwał. Zobaczyłem Draka całującego się z Mery. Na łóżko. I byli nadzy. Nie wiedziałem czy się śmiać czy może płakać. Jednak wyszło na to i na to.
- Co cię bawi Bieber? - Mery wzięła kołdrę i zasłoniła się nią.
- HAHAHAHAHA... w sumie to ... wy. Dobra Drake. Czekam na dole w salonie musimy pogadać. - zamknąłem drzwi od pokoju. Nie mogłem się opanować przez 5 minut. W końcu przestałem się śmiać.
~***~
- Czyli Leon chce mnie dopaść?
- Tak. Dokładnie tak. Inaczej Amy i Mery na tym ucierpi. - skłamałem. O Mery nie było w ogóle mowy.
- No,ale o co do cholery w tym gównie chodzi? - przetarł swoje czoło.
- Nie wiem stary. Po prostu sobie o nas przypomniał. Mamy u niego jakiś dług?
- Justin. Tu chodzi o zemstę.
Zemsta. Najgorsza rzecz jaka kiedykolwiek może się komuś przydarzyć. Na samą myśl przeszedł mnie dreszcz.
- Chciałbym... zabrać Amy do Indii... To jej marzenie.. ale jak ja zabrać, żeby on nie widział?
- Mam pewien pomysł.
~***~
- Żartujesz?! - Amy była cała uśmiechnięta i rozpromieniała. - Justin ! Nie wierzę Ci.
- To patrz. - podałem jej fioletową kopertę. Z zaciekawieniem ją otworzyła i zaczęła krzyczeć na cały głos.
- JESTEŚ NIESAMOWITY. - przygryzłem wargę.
- No dobra, ale to dopiero początek. Wychodzimy o 20 wieczorem a o 19 zaczyna się impreza Drake'a. Więc na kawałek się załapiemy. Powiedz mi czego potrzebujesz na wyjazd a Mery pojedzie kupić - pocałowałem ją w usta.
- Parę rzeczy, by się znalazło - posłała mi miły uśmiech. - Niech nie zapomni o placebo.
Chyba chciała być zabawna.
OCZAMI AMY.
Zegar wskazywał 10.30 rano. Nie miałam ochoty na sen. Ani nie miałam ochoty wstawać z łóżka. W końcu pomyślałam sobie, że trzeba iść się odświeżyć i spakować przed wyjazdem.
Mozolnie wstałam z łóżka i skierowałam się do łazienki.
Justin rano wyciągnął ze mnie kroplówkę, abym mogła polecieć samolotem. Teraz moim jedynym moim problemem były szwy w prawej ręce. W sumie ich było 25. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak Justin musi być wyćwiczony w tym ,aby tak umieć zszywać rany. Odwinęłam bandaż i odkręciłam wodę. Powoli patrzyłam jak wanna staje się pełna. Jedyne co chciałam teraz zrobić to się utopić.
~***~
Majtki, Staniki, koszulki, spodnie, koszula nocna, shorty, buty, kosmetyki... raczej wszystko ze sobą miałam. Nie wiedziałam na ile Jus bierze mnie ze sobą do Indii. Ale ważne jest to, że spełni moje marznie.
Spojrzałam w lustro. Widziałam w nim siebie. Średniego wzrostu, długo włosom blondynkę o bladej karnacji. Wydawałam się szczęśliwa, ale tak naprawdę w głębi cierpiałam. Tak jakby ktoś mnie torturował.
- Jesteś gotowa kochana? - Justin ubrał na szyję swój złoty łańcuch.
- Jestem.
- Przedstawienie czas zacząć. - Moim zadaniem było... rzucić Justina przy wszystkich gościach. A czemu? miałam się dowiedzieć w czasie malowniczej podróży do Indii.
Widziałam masę ludzi. Nikogo nie znałam. Justin godzinę przed tym spakował torby do auta. Stał teraz przy barze i zamawiał wodę. Odetchnęłam głęboko. Zasłoniłam blizny swetrem i zeszłam po schodach.
Bałam się
Justin złapał jakąś laskę za tyłek. A to była Mery. Przebrała się za sztuczną blondi.
- Co ty sobie wyobrażasz?!!! - podeszłam do niego.
- A nic kochanie. - złapał ją za szyje i przyciągnął do siebie.
Ludzie umilkli. Czułam na sobie obce wzroki.
-Na co wy się gapicie kur**?! - boże co ja gadam?
OCZAMI JUSTINA.
Zauważyłem Leona. Był tam. Patrzył na Amy. Chciał jej. Chciał aby była jego zdobyczą.
- To koniec dziwko. - powiedziałem popychając ją na ziemie. Wyszedłem z domu oglądając jak Leo gapi się z uśmiechem na Amy.
Według planu Drake powinien wziąść Amy na tył domu i zaprowadzić do pobliskiego parku, tam gdzie będę na nią czekać.
Siedziałem w aucie. W końcu zauważyłem Amy. Ona biegła... Wrzeszczała... tak jakby uciekała przed czymś... albo kimś... Przed Drake'm
___________________________________________________________-
Proszę was. Kto przeczytał zostawia komentarz na temat części. Przyjmuje krytykę.
kocham was. na razie to tyle <3 buziaki/Alex
AAAAAAA.. w końcu !!!! nie mogłam się doczekać <3
OdpowiedzUsuńKocham <3 Czekam na następny :D
OdpowiedzUsuńBoże, ale cudowna <3 czy ty musisz przerywać w takiej chwili ??? czekam na kolejne części !! kiedy mogą się ukazać ??? ;D
OdpowiedzUsuńmożlwie że dopiero za miesiąc... :C
Usuńświetny <3 nastepny szybko :D
OdpowiedzUsuńNie !!! Tylko nie za miesiąc błagam. Nie rob mi tego. Za bardzo się rozkreciło żeby czekać tak długo.<3
OdpowiedzUsuńNIE!!!!!!!! Dlaczego przerwałaś w takim momencie?!
OdpowiedzUsuńKiedy następny bo wyjdę z siebie i stanę obok! KIEDY???????
"Drake powinien wsiąść Amy na tył domu" - wsiąść? a może wziąć? próbowałaś napisać wziąść, c'nie?
OdpowiedzUsuńdzięki. już poprawiam c'nie? :)
UsuńAle ekstra!!!! Boze.. napisz to szybko, prpsze. To jest tak bardzo ciekawe ♥♥♥
OdpowiedzUsuń<333
OdpowiedzUsuńJezu ! Kocham ! Czekam nn <3
OdpowiedzUsuńzajebisty czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńZajebsty, zresztą jak zawsze ♥ :p
OdpowiedzUsuńUwielbiam ta historie ktora piszesz a ga czesc byla tak samo dobra jak zawsze. Czekam na dalszy ciag <3
OdpowiedzUsuńI love it <333
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział ;) proszę powiedz kiedy planujesz go dodać ? ? ?
kocham <3 proszę pisz szybko, umieram z ciekawości
OdpowiedzUsuńBoski ! Proszę pisz szybciutko następną część, bo nie wytrzymam aż miesiąca ;D
OdpowiedzUsuńJesteś świeetna! Czekam na kolejny roz :D
OdpowiedzUsuńKocham <3
OdpowiedzUsuńBłagam pisz szybko następne rozdziały, nie wytrzymam miesiąc bez twojego opowiadania, jest za bardzo cudowne :D